Ewa Giska: Najważniejsze…? Nie zgubić siebie

W bliskim otoczeniu mówią o niej „Kolorowy Ptak”. To z uwagi na ogromne pokłady pozytywnej energii, różnorodność inicjatyw, których jest autorką oraz nieustającą potrzebę niesienia wsparcia. Przed Wami Ewa Giska.

Gdybyśmy mieli porozmawiać o wszystkich Twoich inicjatywach – musielibyśmy zaprojektować obszerny cykl rozmów, a najlepiej wywiad- rzekę w formie książki.

Domyślam się, że research był urozmaicony, wielowątkowy, bo faktycznie różne rzeczy mnie interesują. Na moje DNA składa się w dużej mierze świat idei i zastosowywanie ich w praktyczny sposób. Przez co można odnieść wrażenie, że jestem w nieustannym działaniu, ale umiem też zatrzymywać się, by odpoczywać, nabrać sił, pobyć z samą sobą, z przyjaciółmi.

Kwestie muzyczne, choć są moimi ulubionymi – zostawię dziś na dalszym planie. Chciałbym, żebyśmy skupili się na kondycji psychicznej naszej młodzieży. Możemy?

Bardzo chętnie. Wszystkim nam na pewno zależy, aby nagłaśniać problem depresji i trudności emocjonalnych.

Podczas tego urozmaiconego researchu zauważyłem, że w rozmowach uwypuklasz wątek pandemii. Jakby jej wybuch był czymś na kształt przełomu. Czy pandemia stała się przełomem w kontekście zdrowia psychicznego?

Niewątpliwie był to przełom, rzeczywista zmiana – z wielu różnych względów. Pandemia wywróciła nasze układy emocjonalne w wyraźny sposób i wybrzuszyła zjawiska, które do momentu jej wybuchu były uśpione, może przemilczane. Pandemia nas wyizolowała i przeciążyła. Jej negatywne skutki były widoczne przede wszystkim pośród młodzieży, ale nie tylko. Nastolatkom zabrano możliwość tworzenia żywych interakcji, więzi, a one tworzą się jedynie „na żywo”, oko w oko – nie przez internet. Odcięto im możliwość tworzenia trwałych relacji na okres  prawie dwóch lat. To musiało odbić się na ich kondycji psychicznej. Dorośli też odczuli ten czas, poprzez straty relacyjne, ale też śmierć bliskich osób, strach o zdrowie, rozluźnienie relacji przyjacielskich, małżeńskich, przeciążania w pracy… W efekcie pojawiło się wypalenie zawodowe, depresja, zaburzenia lękowe,  wzrósł poziom stresu w codzienności. Coraz więcej mówi się o balansie, o konieczności świadomego odpoczynku,

Uważajmy na tak zwane „mądre głowy z komputera”. Warto weryfikować wiedzę ludzi, ich doświadczenie, kim są i jakie wartości reprezentują.

Ewa Giska

… i wtedy zaczęliśmy mówić częściej i głośniej o depresji. Uważasz, że temat depresji przed pandemią był traktowany powierzchownie?

Wcześniej temat depresji oczywiście istniał, ale nie był do końca rozumiany. Większość osób uważała, że jeśli ktoś nie ma siły podnieść się z łóżka to znaczy, że jest albo leniwy – albo nieogarnięty życiowo. Wniosek ograniczał się do krótkiej reprymendy w stylu – „weź się w garść”. Pandemia ustała, zaczęliśmy rozmawiać o tym, czym jest depresja, jak ją rozpoznać, na czym polega diagnostyka i profilaktyka. W ostatnich latach ten temat stał się bardzo obecny w dyskusji publicznej i jest tego dużo…

Ekspertów związanych z psychologią jest coraz więcej, a statystyki dotyczące depresji wśród młodzieży rosną w dynamicznym tempie…

Internet jest po brzegi wypełniony rozmaitymi szkoleniami, webinarami, kursami, ale to się nie przekłada na ograniczenie występowania depresji i innych problemów zdrowia emocjonalnego. I w tym miejscu chciałabym zachęcić byśmy uważali na tak zwane „mądre głowy z komputera”. Warto weryfikować wiedzę ludzi, ich doświadczenie, kim są i jakie wartości reprezentują.

Wspominasz o internecie i zagrożeniach, które wynikają ze świata wirtualnego. Ofiarami takich zagrożeń są także osoby młode.

Często są to te same osoby, które siedziały wiele godzin przed ekranami w czasie pandemii, oglądały różne strony, profile, grupy i tym podobne. Wiele młodych osób weszło w świat wirtualny zbyt głęboko. Dotarliśmy do chwili, w której samookaleczenia stają się pewną „nowomodą”, sposobem na ulgę emocjonalną, uzależnieniem, ale podsycanym dopingowaniem innych osób w sieci. I to jest trudne z punktu widzenia dorosłych osób, rodziców.

Skąd to się bierze i jak możemy temu zapobiegać?

Najczęściej jest to spowodowane brakiem odpowiednich wartości, które powinny być przekazywane w domu, dość płytkich relacji, powiązanych z małą ilością czasu, stresem, zmęczeniem, przebodźcowaniem. Zauważam też, że rodzice próbują oddawać odpowiedzialność za wychowanie, obecność w ręce innych osób, np. specjalistów, nauczycieli… Zapomnieli, że to oni są pierwszymi wychowawcami, pedagogami i psychologami dla swoich dzieci. Nie szkoła i nie poradnia psychologiczna, tylko rodzice. To środowisko domowe jest kluczowe, jest bezpieczną przystanią.

Odróżnianie i nazywanie własnych emocji to pierwszy krok, bo jak mamy usłyszeć innych, skoro sami siebie nie potrafimy usłyszeć…?

Ewa Giska

Rodzice chcą czuć się nietykalni w tego rodzaju sytuacjach?

Gdy rozmawiam z młodzieżą, w gabinecie, to najczęściej nie jest to opowieść tylko o nich, ale wyłania się obraz domu rodzinnego, relacji dorosły-dziecko. Rodzice potrafią wymierzać karę milczeniem, stosują emocjonalne szantaże, nie potrafią usłyszeć swoich dzieci, są też zmęczeni, wybierają drogę na skróty. Cennym byłoby, abyśmy jako dorośli, rodzice, zdobywali się regularnie na odwagę spotkania się ze sobą, czasem swoim sumieniem, z prawdą o sobie, bez strachu, bez nadmiernego obwiniania się, deprecjonowania, bez chęci zamykania oczu na trudne rzeczy w sobie i ucieczki. Czasem warto przeprosić także swoje dziecko za swoje błędy, świadome, czy też nie, przyznać się do trudu, który niesiemy, czasem do wyzwań, które nas spotykają, by dać zrozumieć temu młodemu człowiekowi z czego składa się życie, bo przecież oni też się z nim zderzą. Osoby z mojego pokolenia bazują na schematach wyciągniętych ze swoich domów. Nie biorą pod uwagę tego, że w ich dzieciństwie świat był inny, ani lepszy, ani gorszy – po prostu inny. Obie strony potrzebują zrozumienia siebie i siebie nawzajem, z troską, uważnością i miłością.

W jaki sposób rodzice powinni rozmawiać z dziećmi?

Kwestia komunikacji jest złożona. Przede wszystkim powinni najpierw zacząć komunikować się ze sobą samym. Innymi słowy – usłyszeć siebie, rozumieć to, co w nas się wydarza, zastanowić się, co jest tego przyczyną, jakie potrzeby kryją się za danymi emocjami, zachowaniami. Odróżnianie i nazywanie własnych emocji to pierwszy krok, bo jak mamy usłyszeć innych, skoro sami siebie nie potrafimy usłyszeć…? Rodzice powinni pamiętać, że to w domu zakładamy fundamenty swoim pociechom  – poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, wiarę w siebie, odwagę, autentyczność. Czy my w dzieciństwie otrzymaliśmy od rodziców ten zestaw? W jakim stopniu go otrzymaliśmy…? Warto to przemyśleć. Przyjrzenie się sobie to w pewnym sensie drogowskaz do odpowiedniego wychowania dzieci.

Jak reagują rodzice w chwili, gdy okazuje się, że ich dziecko znalazło się w dramatycznej sytuacji?

Często rodzice nie do końca mają świadomość, że dzieje się coś złego, dowiadują się po czasie. Czasem dzieci ukrywają swój stan z powodu strachu przed reakcją lub nie chcą obciążać rodziców…   Nagle okazuje się, że ich dziecko wykazuje autodestrukcyjne skłonności i są zaskoczeni. Zawsze powtarzam, że to się nie dzieje z poniedziałku na wtorek. To jest proces, który bierze się z określonych przyczyn i prowadzi do określonych sytuacji, zachowań. Nie można zapominać, że mamy do czynienia z osobami w wieku obciążonym rozmaitymi kryzysami, także rozwojowymi. W tym okresie należy umiejętnie regulować emocje. Jeśli nie dbamy o balans – zaczynają wybuchać lub uciekać do wewnętrznego, lękowego świata, co może prowadzić do nieszczęść.

Uzależnienia, fobie społeczne, depresja, samookaleczenia – to coraz częstsze problemy dzieci i nastolatków, a tym samym – historie, które spotykasz w swoich gabinetach terapeutycznych.

Nie bójmy się powiedzieć, że w tym zestawie są jeszcze samobójstwa. Dotyczą one także osób w wieku nastoletnim. Przez wiele lat Powiat Olsztyński miał najwyższy procent samobójstw wśród nastolatków w Polsce. Ta informacja mnie przeraziła. Oczywiście wiedziałam, że jest to narastający problem, ale nie przypuszczałam, że może on dotyczyć naszego podwórka. Człowiek myśli naiwnie, że to pewnie gdzieś w innym regionie…  Aż nagle uzmysławiasz sobie, że to się dzieje tutaj – za płotem u sąsiadów czy dwie ulice dalej… Najwyższy współczynnik samobójstw przestał być dla mnie liczbą, a zaczął być wewnętrzną niezgodą. Postanowiłam, że muszę coś zrobić i tak powstała Poradnia Latarnia.

Latarnia jest symboliczna – oświetla, wskazuje bezpieczny ląd…

Taka jest właśnie geneza nazwy poradni. Od początku zależało mi, aby to miejsce stało się bezpiecznym lądem dla osób, które się zagubiły. Zaraziłam swoim pomysłem wielu wspaniałych ludzi, którzy poświęcają swój czas, aby być wsparciem, nieść pomoc. W ten sposób powstała poradnia, która ma też charytatywny gabinet, którego funkcjonowanie opiera się na dobrowolnych darowiznach. Latarnia funkcjonuje stacjonarnie i w formule online, niedawno mieliśmy inauguracyjną Konferencję Zdrowia Emocjonalnego w Olsztynie, która była współfinansowana przez Gminę Dywity. Zainteresowanie było ogromne, mam więc nadzieję, że będzie to cykliczne wydarzenie, które zwróci uwagę na problemy psychiczne dzieci i młodzieży.

Rozumiem, że stawiacie na szerokie działania?

Misyjność, zaufanie, empatia – to wartości przyświecające zespołowi naszej Fundacji 36i6 i Poradni Latarnia we wszelkich działaniach. Staramy się zaświecić kolejnym światełkiem na mapie Warmii i Mazur – jako region zmagamy się z deficytem specjalistów z zakresu zdrowia psychicznego. Zatem siłą rzeczy działamy w sposób doraźny. Stawiamy także na działania profilaktyczne, które będą ograniczać występowanie tego rodzaju zjawisk. W tym przypadku kluczowy pozostaje aspekt edukacyjny.

Dźwięki to nie tylko wyrażanie siebie – to także odkrywanie siebie.

Ewa Giska

Edukacja jest Ci bliska, od dawna zajmujesz się edukacją muzyczną i kulturową. Jak implementować tego rodzaju umiejętności i doświadczenie w ramach wsparcia psychicznego dzieci i młodzieży?

Wpływ muzyki na człowieka jest czymś bardzo pozytywnym. Sama muzyka wytwarza endorfiny, a za sztuką kryje się rozwój prawej półkuli mózgu, która jest odpowiedzialna między innymi za kreatywność. Zintegrowanie obu półkul tworzy dobrostan – wtedy ryzyko przeciążeń psychicznych jest niższe. Grając na instrumencie pracują obie półkule. To istotne zwłaszcza w kontekście pracy nad traumami.  Prowadząc chór, który jest rodzajem bliskości – wspólnotowości, dostrzegam jak muzyka potrafi pozytywnie wpływać na grupę ludzi. Niewiele osób wie, że podczas śpiewania w chórze serca zaczynają bić w tym samym rytmie. Oczywiście wiele zależy od rodzaju muzyki – określone dźwięki wytwarzają hormony szczęścia i bliskości zarówno w przypadku muzyków, jak i odbiorców muzyki. Moim ulubionym gatunkiem wykonawczym jest muzyka gospel, praise&worship, a to ze względu na przesłanie pełne nadziei.

Nie zawsze potrafimy wyrazić siebie słowami. Wtedy z pomocą przychodzą dźwięki.

To prawda. Dźwięki to nie tylko wyrażanie siebie – to także odkrywanie siebie. I do tej drogi zachęcam wszystkich, którym bliska jest kultura. To droga nie zawsze prosta, usłana różami, ale na pewno piękna i wyjątkowa.

Poprzedni artykuł

Jak zaplanować urlop w 2025 roku? Podpowiadamy!

Następny artykuł

Neuroróżnorodna przyszłość rynku pracy

powiązane artykuły
Total
0
Share