Michał Danowski: Co z tą wodą…?

Katastrofa ekologiczna do której doszło w Odrze stała się początkiem dyskusji na temat kondycji naszych wód. O potrzebie dialogu w kwestii potencjalnych zagrożeń dla ekosystemów wodnych na Warmii i Mazurach mówi od dawna Michał Danowski, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Łajs 2000, ale jest to głos jest praktycznie niesłyszalny.

Ta nieszczęsna Odra… Z jednej strony dramat, ale z drugiej rodzaj pretekstu do tego, aby mógł Pan szerzej opowiedzieć o zagrożeniach, które czekają na warmińsko-mazurskie jeziora.

Wyjątkowo przykry ten pretekst. Ale nie czarujmy się – z takimi sytuacjami należało się liczyć. Są one wynikiem wielu zaniedbań. Do katastrof ekologicznych w wodach słodkich będzie dochodzić częściej jeśli nie zaczniemy dyskutować o realnej ochronie wód. Oczywiście sama dyskusja nie wystarczy – potrzebne jest także podjęcie skutecznych działań.

Tu i teraz?

Tu i teraz. Nie da się precyzyjnie określić daty wystąpienia katastrofy, ale w obecnych okolicznościach warto być pragmatycznym. Wychodzę z założenia, że do dramatu może dojść szybciej niż nam wszystkim się wydaje.

No to od początku… Żaby kumkają, żagle się bielą, a ryby nadal płyną pod prąd. W czym tkwi problem?

Moje ulubione pytanie! Zaraz po tym, które słyszę najczęściej, czyli – Chłopie, o co Tobie chodzi?! A słyszę te pytania od wielu lat w rozmaitych urzędach i instytucjach, gdy zgłaszam dany problem lub oferuję efektywne rozwiązania.


Więc chłopie, o co Tobie chodzi?

Zacznijmy od tego, że mam zaszczyt być głosem wielu grup miłośników i interesariuszy warmińsko-mazurskich jezior. Mamy jeden cel – czysta woda czyli zdrowe życie. Pracujemy na ten cel z myślą o aktualnej sytuacji oraz przyszłych pokoleniach. Co jeszcze nas łączy? Niepokój spowodowany powierzchownością pokoleń minionych. Bo to właśnie minione pokolenia marnowały potencjał oraz zasoby ekosystemów wodnych. Nasza aktualne działania to tak naprawdę naprawianie tych błędów.

Skąd wzięły się te błędy? Z braku wiedzy?

Moim zdaniem z braku chęci. Paru gości nie czuło minimalnej potrzeby dbania o środowisko w szerszym aspekcie i dłuższym terminie. Teraz staramy się to uświadamiać decydentom, których działania są często niechlujne. Jedna zła decyzja może powodować duży problem, z którym będziemy się zmagać przez wiele lat.


Czyli mówimy o czynniku ludzkim i świadomości ekologicznej.

Również. Opieszałość osób odpowiedzialnych i brak spójności wśród decydentów – wszystko to przyczynia się do potęgowania zagrożeń związanych z naszymi jeziorami oraz rzekami.

Co jest największym niebezpieczeństwem dla kondycji lokalnych ekosystemów wodnych?


Proces eutrofizacji. Innymi słowy jest to naturalny proces starzenia się jezior, który towarzyszy nam praktycznie od zawsze. Ten proces jest obecnie przyspieszony, a odpowiedzialność za jego to przyspieszenie ponosi człowiek. Jest to efekt działalności człowieka, który wykorzystuje przestrzenie wokół jezior na potrzeby gospodarcze i rekreacyjne. Taka niezrównoważona działalność przyczynia się do tworzenia zanieczyszczeń, które spływają do najniżej położonego obszaru, czyli jezior.

O jakich zanieczyszczeniach mówimy?

Na to pytanie świetnie odpowiedzieliby przedstawiciele Katedry Inżynierii Ochrony Wód i Mikrobiologii Środowiskowej UWM z którymi współpracujemy. Otóż największym masowym zagrożeniem dla jezior, poza punktowymi przemysłowymi zrzutami metali ciężkich są dwa pierwiastki – azot oraz fosfor. Ich obecność w środowisku naturalnym jest skutkiem działalności człowieka – zwłaszcza użytkowania roli, gospodarki komunalnej oraz braku dostatecznej kontroli spływów zanieczyszczeń ze zlewni.

Fosfor i azot trafiają do naszych jezior. Co dalej?

Zwłaszcza fosfor powoduje przyspieszenie procesu eutrofizacji. Pierwiastki o których mówimy to tak zwane pożywki, którym odżywia się fitoplankton, czyli drobne organizmy roślinne. Ich masową ilość nazywamy zakwitami. Duża ilość fitoplanktonu sprawia, że poprzez jego wielokrotne cykle wzrostu i obumierania woda jest zanieczyszczana.

W jaki sposób możemy ograniczyć występowanie fosforu?

Poprzez odpowiednie zarządzanie. Czyli takie, które umożliwi kontrolowanie oraz ograniczenie spływów substancji biogennych do wód jeziorowych. Przy czym należy zaznaczyć, że na tego typu prewencję w wielu przypadkach jest już zbyt późno. Wtedy pozostaje nam proces rekultywacji, który polega na napowietrzaniu jezior, podejmowaniu działań związanych z usuwaniem osadów dennych, stosowaniu preparatów oczyszczających oraz systemów filtrujących. Ważną rolę odgrywają również metody biologiczne, takie jak zrównoważona gospodarka rybacka.


Jakie działania podejmujecie w ramach projektów Stowarzyszenia Łajs 2000?

Jednym słowem są to działania hybrydowe. Stosowaliśmy już kilka metod rekultywacji – stosujemy kruszywa, które sorbują fosfor, natleniamy jeziora specjalnymi instalacjami, które zaprojektowaliśmy we współpracy z badaczami, zajmujemy się także aktywną zmianą struktury ryb. Warto dodać, że jesteśmy w ciągłym kontakcie z przedstawicielami firm oferującymi zaawansowane rozwiązania technologiczne. Stosowanie takich rozwiązań nie musi się wiązać z niebotycznymi inwestycjami.

Skąd pozyskujecie środki na realizowanie takich projektów?

Są to głównie środki unijne, ale nie ukrywam, że w wiele działań inwestujemy nasze prywatne pieniądze. Kwoty inwestowane w badania, analizy i projekty możemy liczyć w setkach tysięcy złotych. Z jednej strony mamy zatem do czynienia ze sporymi nakładami, ale z drugiej – te kwoty w skali budżetów samorządów oraz instytucji odpowiedzialnych za ochronę środowiska są niewielkie. Dlatego podkreślam – niewielkim nakładem środków możemy znacznie przyczynić się do podniesienia poziomu czystości warmińsko-mazurskich wód.

Pieniądze to nie wszystko. Potrzeba jeszcze chęci względem współpracy…

Współpraca to bardzo ważny aspekt – powiedziałbym, że najważniejszy. Bez spójnych działań lokalnych samorządów oraz agend takich jak Wody Polskie, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nasze szanse na ochronę najbardziej kruchej części krajobrazu, czy jezior są niewielkie…

Posiada Pan analizy potwierdzone naukowo oraz dysponuje Pan rozwiązaniami, które ograniczą występowanie zanieczyszczeń w wodach, ale organa administracyjne nie podejmują tego tematu. Większość osób na Pana miejscu już dawno poczułaby zniechęcenie względem jakichkolwiek działań.


Każdy by się zniechęcił, gdyby kolejny raz odbił się od jakichś drzwi. U mnie ten stan jest na szczęście krótkotrwały. Odnoszę wrażenie, że część osób patrzy na mnie jak na ekoterrorystę. W ramach Stowarzyszenia Łajs 2000 działa wielu przedsiębiorców, naukowców i miłośników przyrody. Nie jesteśmy ekoterrorystami – od dekady poszukujemy dialogu. Wiele naszych działań przyniosło skutki, ale, prawie dobrze, nie oznacza jeszcze dobrze…

Jaki jest Wasz aktualny cel?

Swego rodzaju bezsilność sprawia, że próbujemy nagłośnić problem z którym mamy do czynienia. Niebawem opublikujemy debatę ekspercką, która odbyła się kilka dni temu. W debacie pt. Co z tą wodą? Jak zadbać o kondycję warmińsko-mazurskich rzek i jezior uczestniczyli przedstawiciele wspomnianych przeze mnie środowisk. Padło wiele ciekawych opinii oraz propozycji. Mam nadzieję, że będzie to dobry początek do szerszej dyskusji o problemach, które nie zawsze są widoczne, ale stanowią ogromne zagrożenie dla ekosystemu.

Poprzedni artykuł

Poznaliśmy tegorocznych laureatów Gryfów Gospodarczych

Następny artykuł

Antonius Caviar. Pasja, tradycja i sukces...

powiązane artykuły
Total
0
Share