Czy aby na pewno? Rzeczywistość nie napawa aż takim optymizmem. Część zawodów już od kilku lat zostaje stopniowo wymazywana z mapy rynku pracy. Postępujące wdrażanie AI bywa intrygujące – podobnie jak ulegające zmianom – społeczne trendy. Ale wszystko to sprawia, że część ekspertów bije na alarm i coraz odważniej zwraca uwagę na umiejętności, które w perspektywie kilku lat mogą stać się zupełnie bezużyteczne. Potwierdzają to statystyki. No i historia.
Pierwsza rewolucja przemysłowa nastąpiła w momencie wynalezienia silnika parowego, który umożliwił produkcję maszynową na szerszą skalę. Wraz z przełomowym odkryciem nastał czas rozbudowy linii kolejowych. Ten ciąg przyczynowo-skutkowy odmienił świat przynajmniej do momentu nadejścia elektryczności i uruchomienia pierwszych linii produkcyjnych. Trzeci rozdział w historii o rewolucji przemysłowej to zastosowanie półprzewodników, które pociągnęły za sobą zjawisko komputeryzacji. Aktualny etap industrializacji został niemrawo, ale jednak – zapoczątkowany w 2011 roku, w Hanowerze. Podczas targów trwających w stolicy Dolnej Saksonii, świat po raz pierwszy zderzył się z pojęciem „Industrie 4.0”, czyli wzrostem wirtualizacji. A wzrost ten trwa po dziś i charakteryzuje się ogromną dynamiką, czego dowodem jest chociażby wspomniana sztuczna inteligencja, która niedawno stała się pretekstem do rozważań na temat przyszłości rynku pracy.
Pierwszymi ofiarami, które pochłonie walec nowoczesności złożony z automatyzacji, robotyzacji i innowacji są kasjerzy. Według wielu prognoz znikną oni z rynku pracy w przeważającej większości jeszcze przed 2030 rokiem. Świadczą o tym liczby związane z rosnącą popularnością kas samoobsługowych w dyskontach. W znacznej części marketów stanowią one obecnie nawet do 25% wszystkich kas. Z kolei liczba transakcji bezobsługowych w popularnych sklepach potrafi sięgać aż 40% na tle wszystkich transakcji. Statystyki te konsekwentnie rosną.
Co ciekawe, tego rodzaju forma robienia zakupów wcale nie musi być naszą przyszłością. Bo nawet w przypadku kas samoobsługowych – w przestrzeni sklepu musi znajdować się pracownik, który będzie sprawował pieczę nad systemami. Marki AiFi oraz Wundermart idą o krok dalej i wykorzystują sztuczną inteligencję w celu ograniczenia transakcji do zeskanowania listy zakupowej dzięki specjalnie zaprojektowanej aplikacji. W praktyce oznacza to, że zakupy będą wyglądały jak wejście i wyjście do sklepu – wystarczy zeskanować smartfon.
Czarne widmo spada również na telemarketerów. Według badań – praca telemarketera ma szansę na 99% automatyzacji. Przyczyna jest prosta – sztuczna inteligencja. Tego rodzaju rozwiązania funkcjonują z powodzeniem od kilku lat. Z pewnością wielu z nas zetknęło się podczas rozmowy telefonicznej z charakterystycznym – zautomatyzowanym głosem, który oferował nam wybór rozmaitych opcji poprzez dotyk określonych liczb na klawiaturze ekranu. AI umożliwia dziś znacznie szersze spectrum rozwiązań telemarketerskich niż jeszcze rok temu. Do tego dochodzi jeszcze jeden powód – internet. Współczesne działania marketingowe przenoszą się do sieci ze względu na swą wyższą skuteczność. Z kolei strategie marketingowe wielu firm coraz częściej skupiają się na aspekcie wizerunkowym i niekoniecznie mają ochotę na telefoniczne natarczywości, które już dziś mogą się cieszyć memicznym potencjałem.
W zestawieniach profesji, które na przestrzeni najbliższych lat mogą okazać się zaledwie wspomnieniem znajdują się również tłumacze. Trudno wyrokować na temat okresu przydatności tego fachu w skali rynkowej, bo o jego wyginięciu mówi się rzadziej lub częściej od jakichś 20 lat. Dyskusje na temat przydatności tłumaczów rozgorzały na nowo, a wszystko przez przywoływaną – sztuczną inteligencję. Google Translator to obecnie jedno z wielu narzędzi, które w sposób błyskawiczny i skuteczny są w stanie dokonywać tłumaczeń. W odwodzie mamy przecież setki efektywnych aplikacji, a nawet skanery do tłumaczenia książek. Do tego dochodzi AI, która może się pochwalić swoimi zaletami – jest szybsza od tłumaczy, tańsza i co istotne – łatwiej dostępna. W efekcie liczba zleceń kierowanych w stronę osób zajmujących się tłumaczeniem maleje. Podobnie jak zapotrzebowanie na usługi edukacyjne. W sieci znajdziemy wiele bezpłatnych aplikacji, które uczą nas języków obcych. Część z nich może się pochwalić wysoką efektywnością.
Ostatnim obszarem zawodowym, który nie zniknie z rynku pracy, ale z pewnością zostanie ograniczony pozostaje administracja, a mówiąc wprost – zawód urzędnika. Pandemia pokazała nam, że urzędy mogą działać skutecznie w formie wirtualnej. Ponadto wymusiła na urzędach przyspieszony proces automatyzacji. Wszystko to sprawia, że część spraw możemy załatwić w formule online, która pochłania znacznie mniej czasu od wystawania przy okienku danego urzędu. I choć dane statystyczne nad Wisłą nie ukazują spadku zapotrzebowania na urzędników, to na zachodzie Europy można dostrzec tendencję spadkową. Część ekspertów twierdzi, że zapotrzebowanie na urzędników może zostać drastycznie ograniczone w ciągu najbliższej dekady.
W raportach informujących o zmianach na rynku pracy czytamy również o innych profesjach, które z różnych przyczyn mogą zanikać. Wśród nich warto wyróżnić chociażby rzeźników, geodetów, zawodowych kierowców, spedytorów, a nawet kelnerów. W tej sytuacji rodzi się zasadne pytanie – czy człowiek jest w stanie jakkolwiek zwyciężyć z postępującą automatyzacją? Owszem. To wysoko rozwinięte kompetencje miękkie, które odpowiadają potrzebom współczesnego biznesu mogą być przysłowiowym języczkiem u wagi. W cenie pozostanie też specjalistyczna wiedza w konkretnych procesach nadzoru.