Szostakowicz. Pogranicze geniuszu i chaosu

Towarzyszu Szostakowicz – koniec z muzycznym eksperymentowaniem. Nastała dobra socrealizmu, a to oznacza, że pańskie dzieła wylądują w koszu. Koniec? Nie. To dopiero początek. To właśnie w tym momencie rozpoczyna się gra, która odmieni oblicze muzyki klasycznej XX wieku.

Pocałunek śmierci 

Dmitrija Szostakowicza kochamy i nienawidzimy. Legenda radzieckiego muzyka wzbudza po dziś ogromne zainteresowanie zarówno pośród badaczy jego twórczości, jak i współczesnych odbiorców sztuki. Jakie czynniki wpłynęły na popularność artysty? To gigantyczny talent, który znajduje odzwierciedlenie w dziełach twórcy. Kluczowe znaczenie mają także okoliczności historyczne, które odcisnęły wyraźny ślad na jego życiu oraz twórczości. Ta muzyczna opowieść rozpoczęła się w wieku 9 lat, gdy pod okiem matki komponował swoje pierwsze utwory. Początkowo niechętny zaczął eksperymentować z improwizacjami na temat utworów ilustracyjnych, które opatrywał komentarzami. Wiele lat później te umiejętności uratowały mu życie i doprowadziły do momentu w którym znalazł się na celowniku samego Józefa Stalina. 

Szostakowicz przyszedł na świat w 1906 roku w Petersburgu. Urodził się w zamożnym domu w którym pielęgnowano muzyczne tradycje. Jako dziecko wykazywał spory potencjał muzyczny. Już po miesiącu nauki gry na fortepianie potrafił bezbłędnie odtwarzać proste utwory Mozarta oraz Haydna. Absolutny słuch oraz fascynacja improwizowaniem poskutkowały chęcią dalszej nauki. Dima podjął decyzję o rozpoczęciu studiów w Konserwatorium Petersburskim. Tam trafił pod skrzydła Maksymiliana Steinberga, którego wychował legendarny Rimski-Korsakow. Steinberg obserwując swego ucznia był wyraźnie zniesmaczony. Irytację wzbudzało przede wszystkim czerpanie z prądów zachodnich. Już wtedy gra Dmitrija charakteryzowała łączeniem elementów eksperymentalnych z klasyczną dyscypliną kompozytorską. Artystyczna bezkompromisowość doprowadzała Steinberga do szału, ale różnorodny styl oraz zmiana środków wyrazu sprawiały, że jego uczeń wyrastał ponad przeciętność. 

 W tym czasie Dmitrij borykał się z problemami natury prywatnej. Po śmierci ojca musiał zapewnić swej rodzinie byt, dlatego postanowił zarabiać improwizując do niemych filmów. Wrodzony talent oraz umiejętności, które wypracował w przeszłości, kiedy to opisywał dźwiękami utwory ilustrowane pozwoliły mu przetrwać. 

Od śmierci ojca minęły już 3 lata. Muzykowi udało się wreszcie wydostać z cienia knajpianej humoreski. W wieku 19 lat już nie w Petersburgu, a w Leningradzie wybrzmiała I Symfonia Szostakowicza. Jego dzieło dyplomowe błyskawicznie obiegło świat. Wykonywali je najwięksi – Walter, Klemperer, a nawet Toscanini. Sukces radzieckiego kompozytora znalazł wielu ojców. Młodym kompozytorem zaczęli interesować się polityczni prominenci, którzy wykorzystali sławę młodego twórcy do celów propagandowych. 

Ale tworzenie muzyki użytkowej wyraźnie doskwierało Szostakowiczowi. Na początku lat 30’ kolejny raz postanowił dać znać o swoim geniuszu. Wszystko za sprawą opery „Lady Makbet mceńskiego powiatu”, która zaczęła święcić tryumfy na deskach wschodniego teatru. Rosnąca popularność opery  stała się dla artysty pocałunkiem śmierci, bowiem sztuką zainteresował się sam Józef Stalin… 

——————————————————————————————

Chaos zamiast muzyki

Archangielsk – 28 stycznia 1936 roku. Księżyc jak na ironię przypomina swym kształtem sierp. Szostakowicz właśnie zakończył swój pierwszy koncert fortepianowy pod batutą Wiktora Kubackiego. Kompozytor kupuje w pobliskim kiosku gazetę „Prawda” – propagandowy wytwór władzy. Dmitrij wertuje kolejne strony, aż trafia na artykuł pt. Chaos zamiast muzyki. Ku przerażeniu czytelnika jest to recenzja opery „Lady Makbet mceńskiego powiatu”. To właśnie Szostakowicz jest głównym bohaterem miażdżącej oceny dzieła inspirowanego opowiadaniem Nikołaja Leskowa. Kompozytor zna medialne realia. W przerażeniu szuka podpisu autora – nie znajduje. W praktyce oznacza to, że artykuł jest oficjalnym stanowiskiem redakcji, a skoro redakcji – to i całego państwa. Sen z powiek artysty spędza treść recenzji, którą cytuje w swej książce pt. Zgiełk czasu – Julien Barnes –  „Chaos zamiast prawdziwej, ludzkiej muzyki. Siłę muzyki zdolną porywać słuchaczy zaprzedano na rzecz drobnomieszczańskich i bezpłodnych prób formalistycznych, na rzecz pretensjonalnego silenia się na oryginalność za pomocą najtańszych środków. Ta zabawa może się jednak źle skończyć…”. Kto jest autorem tych słów? Brytyjczyk w swej publikacji sugeruje, że liczne błędy językowe wskazują na Józefa Stalina, który jako jedyny w Związku Radzieckim nie podlega redaktorskiej korekcie. Argumentem świadczącym o tym, że dyktator postanowił wcielić się w rolę recenzenta przemawia fakt, że kilka dni wcześniej był on naocznym świadkiem sztuki. Stalinowi nie spodobał motyw usprawiedliwionego złagodzenia tyrana. Wódź postanowił w sposób ceremonialny opuścić lożę teatralną tuż po drugim akcie.

 Szostakowicz po przeczytaniu recenzji zalał się zimnym potem. Doskonale wiedział, że artykuł w „Prawdzie” to wyrok. Taka recenzja w najlepszym przypadku może zrujnować karierę artysty – w najgorszym  – może zakończyć jego życie. 

Kompozytor po powrocie do Leningradu popadł w rozpacz, która z czasem doprowadziła go do myśli samobójczych. Formalny zakaz odtwarzania utworów był najmniejszym wymiarem kary. Znacznie bardziej uciążliwe dla psychiki twórcy było nieustanne oczekiwanie na zsyłkę lub śmierć. Ucieczką od czarnych myśli stało komponowanie w domowym zaciszu. Sytuacja w której znalazł się Szostakowicz sprawiła, że w jego muzycznym języku nastąpił wyraźny zwrot. Od tej pory twórca z premedytacją poddaje się muzycznym kompromisom. Kreuje dzieła trafiające w gust totalitarnych biurokratów. Z biegiem lat zyskuje zaufanie aparatu władzy. Recenzenci podkreślają, że Szostakowicz „wyzwolił się z pęt formalizmu” i jest na dobrej drodze, aby jego twórczość stała się wizytówką ustroju. Po wybuchu II wojny światowej dzieła kompozytora stają się obiektem kultu, a rozgrzeszenie Szostakowicza ma ogromny wpływ na okoliczności jednego z najtragiczniejszych momentów wojny – oblężenia Leningradu. 

——————————————————————————————

Iskra życia

Stalin nienawidził Leningradu. Nienawidził, bo było to miasto pełne od inteligencji, artystów oraz architektonicznego piękna. Gdy późnym latem 1941 roku niemieccy żołnierze dotarli do bram miasta – wódź uznał, że najlepszą obroną będzie atak. Otwarta bitwa przerodziła się w rzeź.  Mieszkańcy umierali na skutek ostrzałów artyleryjskich oraz głodu. Szostakowicz już kilka tygodni po rozpoczęciu inwazji rozpoczął pracę nad nowym utworem. Ta informacja obiegła cały kraj, a wstępnie naszkicowana symfonia od razu uzyskała miano „Leningradzkiej”. Jeszcze we wrześniu kompozytor wraz z rodziną został ewakuowany do Kujbyszewa. Dzieło Szostakowicza zostało ukończone po kilku miesiącach. VII Symfonia stała się symbolem niezłomności i wybrzmiała na wszystkich kontynentach. Władze ZSRR uznały, że utwór powinien wybrzmieć także w Filharmonii Leningradzkiej. Cel ambitny, ale oczywiście niewykonalny w kontekście ówczesnych – wojennych realiów. 

Muzycy Filharmonii Leningradzkiej zostali ewakuowani na samym początku oblężenia. Z lokalnej orkiestry radiowej – pierwszą zimę przetrwało zaledwie kilkanaście osób. Większość z nich była w stanie skrajnego wyczerpania. Na pierwszą próbę wstawiło się ledwie 15 muzyków. Po kilku minutach nie mieli sił, aby grać. Brakujących instrumentalistów ściągnięto z frontu. Orkiestra licząca ponad 100 osób przygotowywała się do występu przez kilka miesięcy. 9 sierpnia 1942 w Filharmonii Leningradzkiej wybrzmiały pierwsze dźwięki VII Symfonii Dmitrija Szostakowicza. Dzieło epickie, pełne różnorodności, odniesień i skrajnych emocji dotarło do wszystkich zakątków oblężonego miasta. Muzyka płynąca z ulicznych głośników wlała w serca mieszkańców Leningradu nadzieję. Pokazała, że w wymierającym mieście wciąż tli się iskra życia.

——————————————————————————————

Symfonia Leningradzka wzbudza skrajne emocje po dziś. Dla jednych jest to typowe dzieło propagandowe, a dla innych krwawa metafora totalitaryzmu, która została ukryta pod płaszczykiem określonych oczekiwań. Bez względu na interpretacje dzieła Szostakowicza faktem jest, że kompozytor odniósł sukces w skali globalnej. Przedstawiciele propagandy pozostawali wobec kompozytora nieufni – wciąż pamiętali o jego dawnych grzechach. Tuż po zakończeniu wojny postanowili oddzielić ziarna od plew.

Serdeczna krew

„Kultura centralnie planowana” – to nazwa reform, które zakładały wprowadzenie socrealizmu do sztuki. Ofiarami dekretu reformy stali się również kompozytorzy – Chaczaturian, Kabalewski, Prokofiew i Szostakowicz. Przedstawiciele koncepcji wezwali ich do oficjalnego złożenia samokrytyki oraz publicznych przeprosin za swą niepoprawność artystyczną. Szostakowicz zastosował się do tych zaleceń, co pozwoliło mu uzyskać poklask w opinii dygnitarzy. Postawa kompozytora spotkała się także z ogromną krytyką, która spadła na niego ze strony opozycyjnych artystów. Konformizm muzyka przeobraził się w pierwszą – wyraźną rysę na jego artystycznym wizerunku. O ile wspomniany Prokofiew w sposób klarowny oddzielał utwory kreowane dla mas, od tych – dla potomności, o tyle Szostakowicz łączył oba te kierunki w ramach jednego dzieła. Swoista wielowymiarowość utworów kompozytora została doceniona dopiero po latach. Balansowanie na granicy sztuki wytrawnej oraz socrealistycznego pastiszu było zatem celowe. Zdaniem części muzycznych antropologów błędy techniczne występujące w propagandowych utworach są celowe – jest to rodzaj ironicznej demonstracji – manifestu nieautentyczności. Szostakowicz grał rolę nadwornego kompozytora Związku Radzieckiego. Ten rozdział trwał do roku 1960 w którym bez wiedzy artysty podjęto decyzję o przyjęciu go do Partii. Syn Dmitrija – Maksym, stwierdził po latach, że w swoim życiu widział łzy ojca dwukrotnie – w momencie w którym zmarła jego matka oraz w chwili w której dowiedział się, że jest zapisany do Partii. Od tej pory Szostakowicz postanawia wyjść z cienia machiny propagandowej i w sposób bezkompromisowy wyrażać swoje muzyczne (i nie tylko!) emocje. Podczas zapowiedzi VIII Kwartetu skrzypcowego zwanego również Autobiograficznym, w którym to konferansjer zaznaczył, iż jest opowieść o heroizmie Partii Komunistycznej – autor dzieła wstał i wykrzyczał, że jest to protest przeciwko każdemu rodzajowi faszyzmu…

Geniusz? Cwaniak? Rewolucjonista? A może zagubiony wrażliwiec? Szostakowicza można określać w zależności od kontekstu, który weźmiemy pod uwagę. Pogmatwane historie, skrajne emocje i nieustający strach zaważyły na kształcie twórczej drogi kompozytora. Edison Denisow oraz Galina Wiszniewska stwierdzili kiedyś, że wszystkie dzieła Szostakowicza są pisane „krwią serdeczną”. Myślę, że ta metafora najtrafniej definiuje twórczość oraz osobowość artysty.

Poprzedni artykuł

Gdynia w Sieci Miast Kreatywnych

Następny artykuł

Lato 43 docenione w USA

powiązane artykuły
Total
0
Share