Trudne doświadczenia, nagłe rozczarowania. Jak wpływa na nas wojna…?

Rok 2022 był kolejnym, który wstrząsnął naszym społeczeństwem. W chwili, gdy pandemia zaczęła nas oszczędzać – za wschodnią granicą wybuchła wojna. W jaki sposób te zdarzenia wpływają na nasze społeczeństwo? Zapytaliśmy o to dra Bartosza Mikę z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Gdańskiego.

Mijający rok nie należał do najbardziej łaskawych. Pandemia, wojna, kryzys gospodarczy… Jak te doświadczenia wpływają na społeczne nastroje?

Socjologowie wciąż się nad tym zastanawiają. Coraz częściej rozmawiamy nie o kryzysie, ale o wielości kryzysów. Mieliśmy kryzys zdrowia społecznego, potem wybuch wojny. Kryzys gospodarczy jest powiązany z tymi wydarzeniami i to właśnie on rodzi największe trudności. Inflacja jest bardzo odczuwalna, każdy z nas dostrzega, że portfel staje się chudszy. Musimy także pamiętać, że w tle pozostaje kryzys klimatyczny, który jest związany z wpływem człowieka na przyrodę.

Statystyczny Polak raczej nie rozwodzi się nad zmianami klimatycznymi. Pandemia oraz wojna znacznie bardziej wpływają na wyobraźnię. Jak oceni Pan reakcje naszego społeczeństwa na te zjawiska?

Samo przejście pomiędzy oboma kryzysami odbyło się w pewnym sensie gładko. Natomiast zwróciłbym uwagę na inne – bardzo ciekawe zjawisko, które towarzyszyło temu przejściu. Mam na myśli silny odruch samopomocy. Obserwowaliśmy to na przykładzie goszczenia ukraińskich uchodźców. Mieliśmy do czynienia z dużym odruchem serca w postaci przyjmowania tych osób do naszych domów. Ten odruch społeczny był bardzo widoczny. Podobne zjawisko występowało podczas pandemii i towarzyszących jej restrykcji. Ludzie organizowali się, aby pomóc osobom, które nie mogły wyjść z domu. Te wydarzenia mocno oddziałują na nasze społeczeństwo. Z jednej strony mamy do czynienia z atmosferą strachu, a z drugiej – z odruchem wzajemnego wsparcia.

Na co dzień jesteśmy silnie spolaryzowani, ale w momencie kryzysu zaczynamy kierować się sercem i okazuje się, że nawet nieźle idzie nam współpraca. Czy to cecha typowo polska?

Nie sądzę. Owszem – mamy poczucie, że jesteśmy wyjątkowo spolaryzowanym krajem, ale nie jest to wyjątkowa sytuacja. W realnej demokracji – opartej o polityczny pluralizm, polaryzacja jest właściwie pożądana. W Polsce możemy zaobserwować, że pewne granice bywają przekraczane, – że czasami brakuje nam standardów. Natomiast warto podkreślić, że jest to specyfika nie tylko naszego kraju, ale wszystkich krajów Europy Wschodniej i Środkowej, gdzie mieliśmy do czynienia z podobną trajektorią historyczną.

Nadal uważam, że jesteśmy utalentowani w solidarnych działaniach, ale tylko wtedy, gdy wszystko wokół zaczyna się walić.

To kwestia odrębności społecznych ról. W ich ramach możemy się zachowywać odmiennie. Kryzys zdrowia lub kryzys wojenny wywołuje u nas wspomniany odruch serca, który pociąga za sobą poczucie solidarności. To poczucie przezwycięża szerokie podziały, ale one w istocie nie przesądzają o naszych wzajemnych relacjach. Owe relacje są na pierwszym planie w sytuacji, gdy mamy do czynienia ze społecznym spokojem.

Zatrzymajmy się przy wojnie. W Wielkiej Brytanii szerokim echem odbił się jeden z artykułów, który ukazywał zjawisko narastającego zniechęcenia Brytyjczyków względem ukraińskich uchodźców, których sami przyjęli pod swój dach. Czy w polskich domach może wystąpić podobne zjawisko?

Właśnie przeprowadziliśmy badanie na ten temat wśród Polaków, którzy przyjęli do siebie ukraińskich uchodźców. Zjawisko rozczarowania, o którym Pan mówi jest widoczne już w tym momencie. Ono wynika z wielu różnych powodów. Zespół badawczy powołany w naszym Instytucie stara się znaleźć klucz, który by najlepiej to wyjaśnił. Istnieje kilka teorii…

Jakie teorie wyłaniają się z Waszych dyskusji?

Jedna z powtarzanych teorii dotyczy pewnego założenia – oczekiwania. Zacznijmy od tego, że w naszym przypadku zaczęliśmy przyjmować Ukraińców tuż po wybuchu wojny. To były kwestie godzin oraz dni. U wielu osób zadziałał odruch moralny, który w pewnym sensie ukrył realną świadomość potencjalnych problemów. Innymi słowy – nie każdy miał świadomość tego na co się pisze. Nie da się ukryć, że dodatkowy lokator z czasem może być uciążliwy. Nasze rutyny zaczynają ulegać zmianom, komunikacja staje się trudniejsza, do tego dochodzą różnice kulturowe. Wszystko to prowadzi do swego rodzaju rozczarowania.

Innymi słowy ukraiński uchodźca przestaje być gościem, a zaczyna być lokatorem.

Można w uproszczeniu tak to określić. Natomiast chcę jeszcze raz podkreślić – nie jest to reguła. Mamy do czynienia z pewną tendencją, która będzie jeszcze długo badana. Chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Nam się często wydaje, że Ukraińcy, którzy uciekają przed wojną spędzają całe dnie na płakaniu w poduszkę. Tymczasem, ci ludzie starają się normalnie żyć – chodzić do galerii handlowej i tak dalej. Nierzadko mają od nas lepszy telefon lub auto. Taki obraz uchodźcy odbiega od naszych wyobrażeń – stąd również zdziwienia prowadzące czasem do rozczarowań. Nasze doniesienia z badań będą niosły rekomendacje, które odpowiedzą na pytanie w jaki sposób zaradzić tego rodzaju rozczarowaniom w przyszłości.

Czy to zjawisko będzie narastać?

Nieznacznie. Największa fala przyjmowania uchodźców jest już za nami – większość osób ma już ten etap za sobą.

Sytuacja za wschodnią granicą sprawiła, że do naszego kraju przybyły setki tysięcy – jeśli nie miliony osób z Ukrainy. To może zmniejszyć skalę problemu demograficznego, ale niesie też ze sobą kilka wyzwań. Sam Pan wspominał choćby o różnicach w kwestii wartości kulturowych…

Jest to bardzo ciekawy wątek – zwłaszcza w kwestii matrymonialnej. Coraz więcej kobiet w Polsce kształci się dłużej od mężczyzn. Zmieniły się również oczekiwania pań względem swych partnerów. Mężczyźni przywiązani do tradycyjnych modeli natrafiają na bariery, ponieważ kobiety już nie zamierzają spełniać ich oczekiwań. W efekcie odnotowujemy coraz większe niedopasowanie matrymonialne wśród młodych Polek i Polaków. W takich okolicznościach migracja Ukrainek może sporo namieszać.

W jaki sposób?

Mogą zająć miejsce Polek, którym niekoniecznie odpowiada tradycyjna rola rodzinna. W takiej sytuacji napływ ludności ukraińskiej będzie silniej wpływał na nasze społeczeństwo, im dłuższy pobyt – tym większy wpływ. To będzie rodzić przed nami szereg wyzwań, które znamy z krajów zachodnich.

Jaki będzie 2023 rok z perspektywy socjologicznej?

Niełatwo snuć jakiekolwiek przewidywania. Trwa wojna i wszystko wskazuje na to, że szybko się nie zakończy. Trudno jest prognozować, ponieważ jak wiadomo – pierwszą ofiarą wojny jest prawda. Eksperci twierdzą, że będzie to wojna w jakimś sensie permanentna. Wszystko to wpływa na ocenę i prognozy. Dla nas ważna jest postawa społeczeństwa ukraińskiego. Na jak długo będą chcieli u nas zostać? Czy będą chcieli przyjmować wzorce naszej kultury? Myślę, że w 2023 roku część tych kwestii się wyjaśni, ale w tym momencie jest jeszcze na to zbyt wcześnie.

Tekst: Mateusz Marciniak

Poprzedni artykuł

Jak będzie wyglądało gdańskie lodowisko całoroczne?

Następny artykuł

Gigantyczna wytwórnia zielonego wodoru powstanie na Żuławach!

powiązane artykuły
Total
0
Share