Zawsze black & white

Jedni powiedzą, że jesteśmy nudni, a inni – stylowi. Znajdą się jeszcze tacy, którzy powiedzą, że kierujemy się pragmatyzmem. Nie zmienia to faktu, że na polskich drogach królują auta w czerni i bieli. Statystyki są nieubłagane – prawie połowa osób w Polsce nie wychyla się poza standardową paletę barw.

Raporty mówią do nas jednym głosem – co czwarty rodak w salonie samochodowym wybiera auto w kolorze bieli. Około 20% wszystkich kierowców wyłamuje się z tego trendu i stawia na czerń. Podium uzupełnia rozciągła paleta szarości – od popiołu i aż po grafit – taką decyzję podejmuje około 10% użytkowników aut. Tuż za podium ląduje kolor niebieski, a ścisłe zestawienie zajmuje przełamanie w postaci czerwieni. Skąd taka tendencja?

Zanim pokusimy się o kilka teorii – powróćmy do przeszłości, czyli ostatniej dekady minionego wieku. W latach 90. na polskich drogach mogliśmy spotkać różnokolorowe auta. Wśród najpopularniejszych barw dominowała zieleń oraz fiolet. Wielu użytkowników mogło się również chwalić czerwienią i żółcią, a ci bardziej ekstrawaganccy stawiali na złoto. I tutaj łatwo zauważyć pewien schemat wynikający z ówczesnej myśli marketingowej. Otóż barwy takie jak fiolet i złoto były katalogowymi propozycjami aut takich jak Toyota Corolla, Daewoo Tico, a nawet Golf II, którego złoty odcień zdobił okładki markowych czasopism. Z końcem dekady odważna paleta barw zaczęła szarzeć.

Czy to wina użytkowników? Bynajmniej! Istnieje ryzyko, że za milenijną zmianą gustów stoją przede wszystkim designerzy zza zachodniej granicy… To właśnie na przełomie wieków przeżywaliśmy renesans aut klasy premium, które zjeżdżały z taśm produkcyjnych w miażdżącej przewadze srebra. Najczęściej dotyczyły one marek takich jak Audi, BMW i Mercedes. Dlaczego właśnie kolor srebrny zdominował cykl produkcyjny niemieckich aut?

Eksperci zwracają uwagę na rewolucję w linii stylistycznej pojazdów tej klasy. Srebro odbijało w specyficzny sposób promienie słoneczne – to z kolei podkreślało kształty i przetłoczenia karoserii. W efekcie srebro niemal całkowicie wyparło fiolet i zdominowało kolor żółty. Ale nie poradziło sobie z czerwienią. I w sumie nic dziwnego – „czerwony jest szybszy” – wiadomo…W dowcipnym powiedzeniu kryje się jednak odrobina prawdy. Specjaliści od marketingu oraz konstruktorzy postanowili odpowiedzieć na falę srebra z zachodu i zaczęli promować czerwień w modelach segmentu A oraz B. Czerwień działa na nasze zmysły w określony sposób – kojarzy się z agresją, nieustępliwością i dynamiką, czyli w praktyce spełnia wszelkie wymagania dotyczące niewielkich pojazdów poruszających się po miejskiej dżungli.

Zaprzeczeniem tej strategii jest z kolei biel, która u początków XXI wieku znalazła całkowicie odrębne zastosowanie – była pierwszym wyborem polskich przedsiębiorstw, które uczyły się wówczas budowania flot. Wszelkie logotypy firmowe znakomicie zestawiały się z białym tłem. Statystki związane z kreowaniem samochodowych flot znajdują odzwierciedlenie w kwestii produkcji aut w kolorze białym, a co za tym idzie – wyborze kierowców. Wystarczy nadmienić, że w latach 2000-2005 na białe auto decydowało się zaledwie 2% osób. W latach 2005-2010 wskaźnik ten wynosił już 14% i tutaj warto podkreślić, że to właśnie w tych latach udział floty w skali naszego rynku ogólnego miał bardzo wysoki wzrost.

Konkretna strategia marketingowa ukształtowała gusta kierowców, choć wielu z nich pozostaje w opozycji do bieli. Większość z nich uważa ten kolor za niepraktyczny. Nie to co ponadczasowa czerń. Statystyki ostatnich miesięcy ukazują, że 47% kierowców bez względu na płeć wybiera auto w kolorze białym lub czarnym.

Poprzedni artykuł

Jeździecka Liga Mistrzów kolejny raz w Sopocie!

Następny artykuł

Najnowszy numer magazynu "warto!" już dostępny!

powiązane artykuły
Total
0
Share