Czy zima jest mocno upierdliwa dla kierowców?
Na to wygląda. Zwłaszcza, gdy jestem w podróży. Beemki postawione w poprzek to zadziwiająco regularny element zimowego krajobrazu naszych dróg. Choć trzeba przyznać, że te nowsze auta z tylnym napędem są wyposażone w szereg systemów i zabezpieczeń. Dziś już nie tak łatwo zakręcić bączka na lodowatej nawierzchni.
Piruet pomiędzy Strykowem i Łodzią może być zarówno spektakularny, jak i niebezpieczny. Zwłaszcza w kontekście ciężarówek.
Ciężarówki to zupełnie inny świat. Prowadzenie takiego pojazdu w porze zimowej jest bardzo ryzykowne – zwłaszcza, gdy przyczepa jest pusta. Do tego dochodzą swego rodzaju złośliwości – na przykład zamarznięta plandeka. Trzeba być mocno skupionym i mieć w sobie sporo cierpliwości, żeby realizować duże transporty w okresie zimowym. Na wysokości Strykowa również.
Czym się zajmowałaś przed epoką transportową?
Byłam nauczycielką. Bardzo sfrustrowaną i nieszczęśliwą, bo od dawna wiedziałam, że chcę prowadzić duże auta. Problem w tym, że przez długi okres nikt mnie nie chciał zatrudnić. Z jednej strony była trudna sytuacja rynkowa, a z drugiej – swego rodzaju nieufność względem młodych – niedoświadczonych kierowców. Gdy dodasz do tego fakt, że jestem kobietą, to szansa na znalezienie pracy w tym zawodzie była wtedy praktycznie niemożliwa.
Odpadałaś w trakcie rozmów kwalifikacyjnych z uwagi na fakt, że jesteś dziewczyną?
O ile w ogóle doszło do rozmowy kwalifikacyjnej. W tamtym czasie takie rozmowy mogłam zliczać na palcach jednej dłoni. Na jednej z nich właściciel niewielkiej firmy transportowej powiedział mi wprost, że zaprosił mnie tylko dlatego, żeby na własne oczy ujrzeć dziewczynę, której strzelił do głowy pomysł związany z prowadzeniem tak dużego auta. W innej firmie pani odpowiedzialna za proces rekrutacyjny zakomunikowała, że ona to by w sumie bardzo chciała mnie zatrudnić, ale żaden chłop nie będzie chciał przeprowadzić ze mną szkolenia.
Aż się udało i zajęłaś się zawodowo truckingiem, a nieco później również marketingiem. Jak doszło do połączenia tych dwóch światów?
Gdy już zaczęłam pracować w tym fachu miałam w sobie mnóstwo entuzjazmu. Nie ukrywam, że próbowałam nim obdzielić cały świat – ze szczególnym uwzględnieniem moich bliskich, którzy w pewnym momencie mieli serdecznie dość tych wszystkich opowieści z trasy. A potrzeba dzielenia się przygodami wciąż we mnie tkwiła. Wtedy zaczęłam szukać społeczności. Ludzi, którzy rozumieją, że to nie tylko praca, ale przede wszystkim pasja.
Pasjonatów najłatwiej znaleźć w sieci.
W moim przypadku zaczęło się od Facebooka, którego uruchomiłam na jakiejś belgijskiej prowincji. Wrzuciłam fotkę z ciężarówką i krótkim komunikatem, że kolejnym przystankiem na mojej trasie jest Hiszpania. Wyruszyłam w drogę, a gdy po kilku godzinach dopadłam do internetu okazało się, że moja publikacja wygenerowała ponad 2000 reakcji. Wsiąkłam w to. Zaczęłam częściej publikować, a zasięgi rosły w jakimś kosmicznym tempie. W komentarzach pod moimi publikacjami pojawiło się wiele próśb o formy wideo. Problem w tym, że musiałabym realizować filmiki na poziomie jakości kalkulatora. Wolałam tego uniknąć, więc po kilku miesiącach zainwestowałam w aparat cyfrowy i opublikowałam pierwszy film, który stał się viralem.
Jakie to uczucie? W przestrzeni kilku czy kilkunastu minut stać się kimś popularnym?
W pierwszej chwili przestraszyłam się tego. Zaczęli dzwonić do mnie dziennikarze z różnych stacji telewizyjnych i portali. Miałam nawet taką myśl, żeby wszystko to zamknąć. Z drugiej strony miałam świadomość, że to nie przytrafia się każdemu i że może warto tę szansę wykorzystać.
Poza tym mój charakterek. Jak się czegoś podejmuję to chcę to realizować do końca. Cały czas mam potrzebę rozwijania siebie w obszarach na których mi zależy. Dotyczy to zarówno truckingu, jak i marketingu.
Łączenie tych obszarów jest trudne?
U mnie zawsze na pierwszym miejscu jest praca kierowcy. Publikacje z nią związane to efekt zadań, które wykonuję. To musi być naturalne. Trudno mi wyobrazić siebie w postaci kreatorki zmyślonej postaci. Gdy patrzę na internetowych twórców, którzy generują fikcyjną postać w pogoni za klikami, zastanawiam się czy to się nie skończy u nich depresją. Moi odbiorcy doceniają autentyczność. Zwłaszcza inni kierowcy. Wielu z nich mówi mi, że filmy i publikacje, które prezentuję są dla nich pewnym rodzajem motywacji. To bardzo miłe i budujące.
Czy kierowca prowadzący tego typu pojazdy lubi samotność?
Przynajmniej trochę musi ją lubić. Ważne jest, żeby z tą lubością nie przegiąć, bo w naszej branży zjawiska takie jak depresja czy wypalenie zawodowe są czymś powszechnym. Część kierowców woli samotne podróże, ale są też tacy, którzy jeżdżą w podwójnej obsadzie. W kabinach można także spotkać dużą ilość małżeństw czy par.
Masz metody na poczucie samotności?
Zanim uruchomię silnik – najpierw uruchamiam tak zwany mentalny tryb podróży, który dla mnie jest czymś w rodzaju misji. W pewnym momencie przyzwyczajasz się do tej niewielkiej kabiny i zaczynasz w niej funkcjonować w naturalny sposób. Wspomniałam Ci o tym, że to moja pasja. Dla mnie ciężarówka jest narzędziem, który wywołuje pozytywną adrenalinę i pozwala zobaczyć kawał świata.
Z drugiej strony to ciężka robota. Potrafi dać w kość, prawda?
Zmęczenie materiału to naturalna konsekwencja długich podróży. W pewnym momencie organizm zaczyna wysyłać konkretne sygnały. To znak, że trzeba odpuścić. W takich chwilach planuję podróż w sposób, który umożliwia mi zjazd do jakiegoś fajnego hotelu z pięknym widokiem za oknem. Regeneracja jest tu ważnym czynnikiem.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę z wyzwań z którymi się borykacie jako kierowcy.
Jeśli ktoś uważa, że ta praca jest lekka i przyjemna, bo siedzimy w komfortowej kabinie i zarabiamy niezłą kasę to prawdopodobnie nigdy nie był na pokładzie trucka. Mierzymy się z wieloma problemami – chociażby w kwestiach infrastrukturalnych, o których mówię regularnie na międzynarodowych konferencjach.
Pogadajmy o branży transportowej w Polsce. Jak ją oceniasz?
Branża transportowa w Polsce jest profesjonalna i nowoczesna. Mamy wielu świetnych specjalistów i dotyczy to wszystkich poziomów tej branży. Podobnie jest z kierowcami. Odnoszę wrażenie, że polscy kierowcy w porównaniu do tych z zachodu Europy są bardziej efektywni. Mają więcej motywacji i zapału, są bardziej pracowici.
Brzmi jak laurka. Uważam, że powinniśmy znaleźć choć jedną wadę dla dobra tej publikacji.
Racja. Hm… Przyczepię się do tego, że w mniejszych firmach transportowych brakuje edukacji na poziomie biznesowym. Założenie i wprawienie w ruch przedsiębiorstwa transportowego wydaje się banalne – certyfikat, kredyt, fura, zlecenie i trasa. W teorii jest to bardzo proste, dlatego tych przedsiębiorstw jest w Polsce ponad 10% względem całej branży. Niestety – część z nich funkcjonuje na poziomie biznesowym w sposób przeciętny.
Rozumiem, że Twoja firma była efektem pogłębionych analiz i jasnej strategii?
No coś Ty. Nie zamierzam ściemniać. Założenie firmy w moim przypadku było po prostu porywem serca. Gdy odbierałam ciężarówkę z parkingu dealerzy pytali mnie o ilość zleceń transportowych. W tamtym momencie nie miałam żadnego. Jedyne co miałam to nikłe pojęcie na temat ich pozyskania i mnóstwo obaw.
Magia marki osobistej nie zadziałała?
Wprost przeciwnie. Potem się okazało, że ludzie z firm transportowych wyobrażają sobie na temat współpracy ze mną Bóg wie co. Że skoro jestem popularna w internetach, to muszę mieć jakieś niebotyczne stawki i tym podobne – błędne założenia. Musiałam się nauczyć tego, aby wyjść do klientów. To było dla mnie kolejne duże doświadczenie.
W jakimś sensie borykałaś się z problemami o których mówisz w kontekście biznesowej edukacji. Co było dla Ciebie największym kłopotem w tej wstępnej fazie?
Papierologia, czyli mój koszmar. Prowadząc firmę transportową i realizując działania marketingowe tkwisz w milionie tabelek, które są uzupełnione przeróżnymi liczbami. Presja związana z uporządkowaniem tego wszystkiego była dla mnie prawdziwym koszmarem. Nad tym aspektem musiałam mocno popracować.
Wiem również, że jesteś zaangażowana w wiele inicjatyw związanych z transportem.
To prawda. Przede wszystkim od wielu lat staram się nagłaśniać problemy infrastrukturalne z którymi zmagamy się jako kierowcy. Choćby brak dostępu do wody i toalet oraz kiepski poziom utrzymania ich czystości – to problemy o których mówi się bardzo rzadko. Dotyczy to wielu europejskich krajów, dlatego staram się o tym mówić podczas międzynarodowych konferencji. Od jakiegoś czasu dokumentuję swoje obserwacje infrastrukturalne – w ten sposób narzucam jakąś presję na osoby decyzyjne. Sama dobrze wiem, że nic nie wymusza zmian tak jak rankingi i oceny.
Co konkretnie robisz w tej kwestii?
Obecnie jesteśmy w trakcie tworzenia aplikacji, która będzie umożliwiała dokumentowanie infrastruktury transportowej. Jej działanie będzie oparte o możliwość wymiany aktualnych informacji w kontekście stanu konkretnych toalet, pryszniców czy parkingów. Ale będzie również możliwość określenia innych obszarów – między innymi zbliżonego czasu danego załadunku i wyładunku. Również na tej podstawie kierowcy będą mogli tworzyć rankingi, które ułatwią oraz usprawnią proces transportowy. Właśnie wyłoniliśmy firmę, która przygotuje apkę. To spora inwestycja, ale bardzo potrzebna, dlatego mamy w planach rozkręcenie akcji crowdfundingowej.
A skoro już mowa o inicjatywach, w które chcę angażować naszą społeczność – zapraszam do sklepu „Super Trucker”, w którym można nabyć unikalne kalendarze z fantastycznymi ujęciami autorstwa Artura Mulaka. Dochód z ich sprzedaży zostanie przeznaczony na wsparcie trzech kierowców zawodowych: Renaty, która potrzebuje operacji i nowej protezy, oraz Jakuba i Tomka, którzy doświadczyli poważnego wypadku podczas wykonywania swoich obowiązków. Ich sytuacje przypominają, że każdy z nas, pracując w tej branży, może znaleźć się w podobnym położeniu i potrzebować pomocy.
Na koniec nie mogę nie zapytać o święta. Jak je spędzasz?
Tak jak zwykle, czyli u rodziców na Podkarpaciu. Praktycznie każdego roku spotykamy się tam na rodzinnej wigilii. Święta na Podkarpaciu to rodzinna atmosfera, suto zastawione stoły i mnóstwo kolędowania. Życzę wszystkim, aby zarówno święta, jak i nadchodzący rok płynęły w atmosferze bliskości i spełniania marzeń.
- Tekst: Mateusz Marciniak
- Zdjęcia: Artur Mulak