Piotr Czuryłło: Plejada sensorycznych doznań

Blackout? Klęska żywiołowa? A może konflikt zbrojny? Prepping to zestaw działań i umiejętności, które pozwolą nam przetrwać bez względu na rodzaj katastrofy. Ale im dalej w las – tym więcej zależności i doznań, które mają związek z tym zjawiskiem. O doznania i zależności zapytaliśmy Ojca Polskiego Preppingu – Piotra Czuryłłę.

Prepping to specyficzne zjawisko – przede wszystkim ze względu na swoją złożoność. Kim są preppersi?

Właśnie ze względu na szerokość tego zjawiska – trudno kategoryzować zarówno samo pojęcie preppingu, jak i precyzyjnie określać preppersów. Na podstawie własnych obserwacji mogę powiedzieć, że są to intelektualiści, którzy posiadają bogaty zasób wyobraźni. To ludzie z kręgu określonych zainteresowań, których łączy duża świadomość.

Ale przecież musisz wiedzieć kto bierze udział w Twoich szkoleniach oraz uczestniczy w wyprawach…

Niekoniecznie. Nie kategoryzuję swoich podopiecznych. Niezależnie od tego, czy mam do czynienia z prezesem z dużej korporacji, czy może podopiecznym domu dziecka – staram się edukować i rozwijać w ten sam sposób. Wszystkich uczestników szkoleń i wypraw traktuję na równi. Każdy ma możliwość wzięcia udziału w moich przedsięwzięciach.

Wspomniałeś, że preppersów łączy wyższa świadomość…

Owszem – zwiększona świadomość bierze się z wyobraźni i doświadczenia. Osoby, które miały okazję powędrować w meandry wyobraźni i doświadczyły różnych sytuacji życiowych, mają bardziej rozwinięty instynkt. Siłą rzeczy częściej myślą o tym jak zapewnić sobie i bliskim bezpieczeństwo. To jedna z fundamentalnych cech preppersów – im większa światłość – tym większy zakres wyobraźni.

A może to zwyczajna przezorność?

Przezorność to dość infantylne określenie. Osobiście kojarzy mi się ono z delikatnym zabiegiem, który ma działać osłonowo. Prepping jest czymś bardziej pragmatycznym i zmierzającym do konkretnego celu.

Mówię o przezorności, bo staram się znaleźć odpowiedź na pytanie o przyczyny zainteresowania preppingiem. Skąd ta zajawka bierze się w ludziach?

Patrząc na prepping z perspektywy ostatnich 20 lat – od czasów tak zwanej pluskwy milenijnej, możemy mówić o obawie związanej z tym, że wydarzy się coś strasznego i niepojętego. Jest to pewnego rodzaju dekadentyzm, bo okres o którym mówię został naznaczony przeróżnymi zjawiskami, które zapadły w naszą rzeczywistość. Spójrz na ostatnie kilka lat… Wciąż mówimy o wojnie nuklearnej. Z kolei okres pandemii doświadczył ludzi w sposób bezlitosny. Tego rodzaju zjawiska uświadamiają nam, że rzeczywistość nie jest kryształowa.

Pandemia to kwestia ostatnich 2-3 lat. Wcześniej funkcjonowaliśmy we względnym spokoju, a mimo to prepping wciąż zyskiwał na popularności.

Możemy pokusić się o stwierdzenie, że był to spokój, ale spokój pozorny. Wciąż funkcjonowaliśmy w rzeczywistości katastrofalnej, bo nawet, gdy teoretycznie nic nam nie zagrażało – sami szukaliśmy zastępczych rozwiązań do wytworzenia lęku. Pamiętasz kalendarz Majów? Pół Polski odliczało dni do końca świata… Natomiast ostatnie wydarzenia obnażyły nas ze złudzeń. Okazało się, że nie żyjemy w czasach idyllicznych, a spokój i dobrobyt nie są nam dane raz na zawsze.

Niewiele wskazuje na to, aby ciąg katastrof i lęków szybko przeminął…

Mamy do czynienia z katastrofami naturalnymi, ale nie możemy też zapominać o katastrofach związanych bezpośrednio z działalnością człowieka. Jesteśmy w trakcie poważnych zmian klimatycznych i między innymi w związku z tym mamy poważne problemy. Czy możemy palić węglem? Czy nas na to stać? Jak poradzić sobie z kryzysem energetycznym? To pytania, które coraz częściej pojawiają się w naszych głowach. W tej chwili znajdujemy się w stanie wyższej konieczności. To wymusza na nas krótkoterminowe myślenie. W efekcie zastanawiamy się nad tym co będzie jutro.

Nie sądzisz, że zainteresowanie preppingiem może mieć związek z rosnącą popularnością survivalu i bushcraftu? Bliskość natury oraz zestaw umiejętności pozwalających na bezpieczne i skuteczne funkcjonowanie na łonie lasu często wpływa na ludzi kojąco. A być może jest też odpowiedzią na pęd technologiczny, który nie daje nam chwili wytchnienia.

Nie widzę sprzeczności w tej tezie. Rozwój technologiczny nie wyklucza poszukiwania zrównoważonego sposobu funkcjonowania z naturą. Uważam, że to bardziej wynik osiągnięcia pewnego stopnia świadomości, o której już wspominałem. Dlatego uważam, że prepping nie jest trendem, tylko procesem ewolucji . Określonym stanem świadomości, której częścią jest natura i spokój, który ze sobą niesie.

Zdaje się, że bliskość i rozumienie natury jest nieodłącznym, a być może kluczowym elementem Twoich wypraw…

Szkolenia oraz wyprawy, które organizuję, służą do ukazania wielu form przygotowania się do trudnych sytuacji. Jedną z nich jest właśnie osiągnięcie spokoju – równowagi duszy. Warto pamiętać, że wszystko zaczyna się w naszych głowach. Jeśli jesteśmy w stanie poukładać sobie pewne rzeczy we własnej głowie – wówczas osiągamy spokój. I to jest również odpowiedni moment do tego, aby rozwijać kolejne umiejętności.

Warmia sprzyja tego rodzaju wyprawom?

Warmia jest skarbnicą miejsc, które sprzyjają wyprawom. Nasz ostatni projekt polegał na wykorzystaniu wyspy, którą otrzymaliśmy do użytkowania od jednego z darczyńców. W ramach tego przedsięwzięcia organizowaliśmy długie – tygodniowe wyprawy umożliwiające rozwijanie wielu cennych umiejętności – od patentów na rozpalanie ognia – po konsolidację grupy. I to właśnie te procesy socjologiczne są najważniejsze. Podczas wypraw budują się zależności – uczymy się wzajemnego wsparcia i zrozumienia. Na początku wyprawy deponujemy telefony, aby odciąć się od zewnętrznego świata. Szukamy miejsc w których ryzyko kontaktu z lokalną społecznością jest niskie. Pod tym względem Warmia jest miejscem idealnym. Walorem tej krainy jest również jej wyjątkowa natura. Warmińskie puszcze dają nam mnóstwo możliwości. Są to możliwości niemierzalne, ale znacznie cenniejsze niż ilość złotówek pozyskiwanych z wyciętych drzew.

Na zakończenie chciałbym Cię zapytać o las… Bo las to coś wyjątkowego. Coś – co wzbudza w nas mnóstwo emocji, często skrajnych. Od strachu, przez fascynację – po ukojenie.

Kiedyś las był naszym schronieniem. A raptem od kilkuset lat żyjemy obok niego. Przestaliśmy go poznawać i rozumieć. Wtedy pojawił się strach o którym wspomniałeś. Wyobraź sobie, że jest środek nocy – gasimy ognisko i rozchodzimy się do szałasów. W takiej ciszy zostajesz z lasem sam na sam. Z wszystkimi jego dźwiękami, zapachami – plejadami doznań sensorycznych. To proces odkrywania lasu z całym jego anturażem. Proces, który wymaga czasu i jest bardzo trudny do zdefiniowania. Im głębiej w las – tym inicjacja przyzwyczajania się trwa dłużej. Pod koniec wyprawy część uczestników wyzbywa się tego strachu i nie ma najmniejszej ochoty na opuszczenie lasu. Na tym właśnie polega jego magia i potęga.

  • Tekst: Mateusz Marciniak
  • Fotka: Robert Szaban
Poprzedni artykuł

Gdyński trop w hicie Netfliksa

Następny artykuł

Nowe możliwości na zdobycie kwalifikacji i zatrudnienia w branży IT

powiązane artykuły
Total
0
Share