Postapokaliptyczne odloty

Sporo wskazuje na to, że czekają nas nowe wyzwania. Oczywiście nie twierdzę, że pandemia zniknie z dnia na dzień, ale istnieje kilka symptomów świadczących o tym, że jesteśmy bliżej niż dalej jej kresu. Przed nami nieuniknione, czyli urządzanie się w postapokaliptycznej rzeczywistości, która podobnie jak epoka epidemiczna będzie dla nas zupełnie nowym doświadczeniem. Innymi słowy – pora odpuścić naprawianie samolotu w locie i skupić się na bezpiecznym wylądowaniu oraz generalnej odbudowie. 

Równo rok temu rozmawiałem z wieloma przedsiębiorcami o skutkach, które zostawia po sobie pandemia. Zastanawialiśmy się jak usprawnić zarządzanie i w których obszarach można było zareagować lepiej. Kilku z nich zwróciło uwagę na ważny aspekt – brak scenariusza. Przy czym nie chodzi tu wyłącznie o plan B. Aby zarządzanie kryzysem przyniosło efektywne skutki musimy być przygotowani na co najmniej kilka wariantów awaryjnych. Wiele firm wypadło z gry, bo zabrakło im alternatywnej metody na przetrwanie. Nie wszyscy zdążyli się odpowiednio przygotować pod kątem strategicznym. Obawiam się, że ta historia może się powtórzyć, choć nie powinna być aż tak bolesna w skutkach.

Jak będzie wyglądał świat po wygaszeniu wirusa? Trudno wyrokować, ale z pewnością można stwierdzić, że wiele jego składowych będzie odbudowywanych. Nie chcę myśleć o mozolnej orce i sztuce improwizowania. Chcę szukać realnych szans na zbudowanie czegoś trwałego. Może to właśnie teraz nadchodzi odpowiedni czas na zmiany? Może te okoliczności staną się pretekstem do podjęcia ważnych decyzji? Warto to rozważyć, ponieważ prędzej czy później znów poderwiemy się do lotu i jestem pewien, że żaden z nas nie chciałby usłyszeć od członków załogi dramatycznego pytania – „Czy leci z nami pilot?”.

Poprzedni artykuł

Zabiegi w domowym zaciszu

Następny artykuł

Autorytet szefa – tak blisko i tak daleko

powiązane artykuły
Total
0
Share