Bomby z opóźnionym zapłonem. Jak fotowoltaika przyczynia się do pożarów?

Wydawać by się mogło, że pożary występujące na skutek niewłaściwego montażu instalacji fotowoltaicznych to zjawisko mityczne, ot – taki rodzaj opowiastki, która wprowadza sztuczny nastrój grozy. Bądź też inaczej – zjawisko marginalne – zdarza się niebywale rzadko i nas nie dotyczy. Ale czy aby na pewno…?

Statystyki mówią zupełnie coś innego. Liczba pożarów domów jednorodzinnych, które wystąpiły na skutek obecności instalacji fotowoltaicznych wzrasta zarówno w krajach europejskich, jak i w Polsce. Tempo wzrostu tego typu pożarów lada moment może stać się alarmujące. Dramat o którym czytaliśmy w sieci za chwilę może dotyczyć nas lub naszych sąsiadów. W jaki sposób uniknąć pożaru? I dlaczego jesteśmy na ten pożar narażeni?

Fotowoltaiczny zawrót głowy

Zacznijmy od tego, że fotowoltaika to jeden z najszybciej rozwijających się obszarów OZE. Z raportów publikowanych przez Instytut Energetyki Odnawialnej wiemy, że tytułowa branża przechodzi od dwóch lat rozwojowy boom. Moc zainstalowana w fotowoltaice konsekwentnie wzrasta. Lata 2020 i 2021 były najlepszymi w historii rozwoju fotowoltaiki w naszym kraju.

Skąd tak duża popularność fotowoltaiki w kraju nad Wisłą? To efekt kilku czynników – przede wszystkim sęk tkwi w popularności tej technologii wśród prosumentów, czyli zarówno producentów, jak i konsumentów. Swój spory ślad odcisnął również rządowy program – „Mój prąd”, a mówiąc ściślej – dotacje udzielane w ramach owego programu. W ostatnich tygodniach popularność fotowoltaiki jest jeszcze większa, a to za sprawą zmiany systemu rozliczeń energii. Dnia 1 kwietnia bieżącego roku i bynajmniej to nie żart – zmieniliśmy system z net metering – u na net billing. Podsumujmy to zatem w liczbach.

Moc zainstalowana w fotowoltaice na koniec roku 2021 wynosiła 7.6 GW. Przyrost nowych mocy wyniósł w ostatnim czasie 3,7 GW, a więc tempo wzrostu rynku przekroczyło o 105%. Ten rezultat lokuje nasz kraj prawdopodobnie na drugim miejscu pod względem przyrostu mocy zainstalowanej PV w obszarze Unii Europejskiej. Wszystko wskazuje na to, że znaleźliśmy się tuż za Niemcami. Uśredniając – 80% zainstalowanej mocy ma charakter prosumencki, a więc dotyczy przede wszystkim domów jednorodzinnych. Możemy zatem z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że około 400 000 z wszystkich instalacji fotowoltaicznych w Polsce to tak zwane mikroinstalacje prosumenckie. Najbardziej narażone na wystąpienie pożaru.

Szukamy punktów zapalnych

Pożar występujący na skutek używania i posiadania instalacji fotowoltaicznej jest dużą rzadkością. Kilka lat temu we wspomnianych Niemczech, badacze TÜV Rheinland i Instytutu Systemów Energetyki Słonecznej im. Fraunhofera przygotowali raport z którego wynikało, że na przebadanych 1,3 miliona domów jednorodzinnych z instalacją fotowoltaiczną pożary fotowoltaiki wystąpiły w 210 przypadkach. Ten rezultat sprawia, że procentowa szansa na wystąpienie płomieni wynosi 0,016%. To dużo czy mało?

Bardzo mało. Ale jeśli obierzemy za cel inne kryterium – może się okazać, że ryzyko wystąpienia pożaru jest znacznie większe. Wspominał o tym w Janusz Teneta, który w rozmowie z Konradem Siwikiem z portalu „innpoland” mówił tak:

Sytuacji polskiej bardziej odpowiada rynek włoski. Wiadomo, że podejście mentalne do przepisów mamy dość podobne. Rozwój fotowoltaiki we Włoszech w roku 2010-2013 był napędzany głównie dotacjami. To jest bardzo analogiczna sytuacja do tego, co się dzieje w Polsce od połowy 2019 roku – podkreślał wiceprezes Polskiego Towarzystwa Fotowoltaiki. Na rynku włoskim po takim skoku i przyroście mocy w roku 2010-2011 był zauważalny wzrost liczby pożarów. W roku 2012 doszło tam do ponad 700 incydentów pożarowych z udziałem fotowoltaiki – dodaje Teneta.

Taka liczba jest już znacznie bardziej niepokojąca. Zwłaszcza, że kraje zachodnie są bardziej zaawansowane pod względem technicznym w kwestii instalacji. W naszym przypadku to zaawansowanie pozostawia dużo do życzenia. Wróćmy na moment do raportu Rheinlanda. Z publikacji wynika, że aż 24% pożarów występujących na skutek instalacji fotowoltaicznej ma związek z błędem w projekcie (5,2%), awarią urządzeń (17,7%) oraz błędem w montażu (18,8%). Reszta to czynniki zewnętrzne na które nasz wpływ pozostaje właściwie żaden.

Za pół ceny

Zatem 41,7% pożarów instalacji fotowoltaicznych ma związek z pierwiastkiem ludzkim. I tu dochodzimy do niebezpiecznych wniosków, bowiem jak się okazuje – boom na fotowoltaikę przysporzył naszemu rynkowi wielu nowych firm, które podjęły się zakładania tego typu instalacji. Niskiej jakości komponenty, montażowe niedociągnięcia i brak odpowiednich kompetencji oraz doświadczenia osób zajmujących się instalowaniem fotowoltaiki może nas narazić na awarię, której skutkiem jest pożar. Choć jak się okazuje – sam pożar może być początkiem innych pożarów, na co zwraca uwagę Dorota Jechna.

W ostatnich 5-6 latach na polskim rynku pojawiło się tysiące firm zakładających instalację fotowoltaiczne na dachy klientów. Niestety wiele z tych firm nie przestrzega podstawowych zasad bezpieczeństwa, nie dba o dobro swoich klientów i co najsmutniejsze często nie podpisuje się pod odpowiedzialnością za wykonaną instalację. Klienci po tragedii zostają sami z problemem i często muszą naprawiać szkody na własnych rachunek – podkreśla w rozmowie z nami ekspertka, Dorota Jechna – właścicielka marki Praust Energy, autoryzowanego partnera grupy Esoleo.

W ostatnich latach mamy do czynienia z ogromnym wysypem firm świadczących usługi monterskie związane z fotowoltaiką. Funkcjonujemy w rzeczywistości w którym głównym wyznacznikiem inwestycyjnym pozostaje koszt, a to z kolei powoduje oszczędności na sprzęcie i wykwalifikowanych pracownikach. Większość firm, które świadczą tego typu usługi wywodzi się z branży budowlanej. Janusz Teneta we wspomnianej rozmowie mówi wprost – aktualnie każdy kto ma jakiś związek z budowlanką i nie boi się wejść na drabinę zaczął interesować się montażem paneli fotowoltaicznych.

Do przyczyn związanych z pożarami związanymi z instalacją fotowoltaiczną dodałbym jeszcze audyty energetyczne, które są bardzo często przeprowadzane „po łebkach”. Innymi słowy – nie są poddawane wyczerpującej i skrupulatnej analizie – mówi nam Bartosz Gas.  Większość firm przymyka oko na kiepską jakość instalacji elektrycznej w domach jednorodzinnych. To są najczęściej instalacje przestarzałe, naprawiane metodami chałupniczymi, które w powiązaniu z nowoczesnymi urządzeniami fotowoltaicznymi mogą wywołać pożar – dodaje przedstawiciel marki Praust Energy z Pruszcza Gdańskiego.

Profesjonalne przedsiębiorstwa zajmujące się instalowaniem fotowoltaiki coraz częściej przegrywają na naszym rynku z firmami, które delikatnie mówiąc – nie słyną z rzetelności i szczegółowości. Mówiąc wprost – po co czekać na wielopoziomowy audyt i dokładać do prac związanych z instalacją, skoro „Iksiński” z miasteczka obok wraz z chłopakami może rozpocząć instalację już jutro i nieco taniej?

I właśnie to „szybciej” oraz „taniej” może nas narazić na widok domu pogrążonego w płomieniach. Wiele wskazuje na to, że tego rodzaju widoków możemy doświadczać częściej. Popularność fotowoltaiki rośnie i to bardzo pozytywna informacja. Niestety – wraz z nią nie wzrasta świadomość na temat zagrożeń, które na nas czyhają. 

Poprzedni artykuł

Gdańsk: Kolejny etap realizacji Centrum Opieki Wytchnieniowej

Następny artykuł

Pomorskie zabytki w ekskluzywnym gronie

powiązane artykuły
Total
0
Share