Wielozadaniowość, kobieca moc

Czy kobiety mogą wnieść nową jakość do zdominowanego przez mężczyzn świata biznesu? W kolejnym odcinku serii rozmów o słowach kluczach nowoczesnego przedsiębiorcy Beata Koniarska pyta kobietę wielu talentów, frankofonkę i frankofilkę – Aldonę Długokięcką-Kałużę o wielozadaniowość.

Beata Koniarska: Przedsiębiorca czy przedsiębiorczyni?

Aldona Długokięcka-Kałuża: Stawiam na przedsiębiorczynię. Powinniśmy wrócić do feminatywów, które w ostatnim stuleciu zostały z języka polskiego wyparte. Zauważ, że przedsiębiorca, słowo rodzaju męskiego pochodzi od przedsiębiorczości, a to jest ONA, ta przedsiębiorczość. Idąc dalej, elastyczność, o której pisałaś w poprzednim wywiadzie, wielozadaniowość, odwaga, rzetelność i wiele innych cech dobrego przedsiębiorcy to również są słowa rodzaju żeńskiego.

Mimo że tyle tych powiązań, wciąż za mało kobiecości w przedsiębiorczyni. Wiele kobiet prowadzących projekty, organizacje, firmy to żelazne damy. A ja uważam, że kobiety mają bardzo dużo do ugrania nie udając, że są takie jak mężczyźni. Myślę tu o delikatności, spostrzegawczości, intuicji, ale też przebojowości, wyobraźni czy wielozadaniowości.

Zgadzam się. Prowadzenie firmy w dzisiejszych czasach to jak gra w piłkę na kilku polach jednocześnie. Potrzebne są nam ekipy – ludzie o różnych kompetencjach, którzy się uzupełniają i w konsekwencji grają zespołowo. Możemy to osiągnąć wprowadzając do gry również typowe cechy kobiece. Świetnym przykładem jest wielozadaniowość, czyli umiejętność wykonywania równocześnie więcej niż jednego zadania. Od wieków kobiety zarządzając gospodarstwami domowymi muszą nadążać za nadmiarem obowiązków. Wielozadaniowość przychodzi nam więc naturalnie. Mężczyznom niekoniecznie.

Wymóg multitaskingu pojawia się w większości ogłoszeń o pracę. Tak jakby była to cecha uniwersalna. W prasie mnóstwo jest artykułów o tym, że może prowadzić do wypalenia i depresji. Z doświadczenia wiem, że zarządzając trzema markami, posługując się w ciągu dnia pięcioma językami i jednocześnie angażując się w działania Pracodawców Pomorza, bywam zwyczajnie zmęczona. Potrzebuję snu, a przynajmniej spaceru z moim psiakiem w pobliskim lesie. Jak to wygląda u ciebie? Jesteś mamą, żoną, przedsiębiorczynią. Dzielisz życie między Polskę i Francję.

Ja zawsze chciałam zmieniać zastaną rzeczywistość na lepszą. I w Polsce i we Francji. Tak też wychowuję córki. Czasami chciałabym być specjalistką tylko w jednej dziedzinie, bo bycie wielozadaniową czasami po prostu męczy. Z drugiej strony, patrząc na swoje życie, bogactwo spotkań z ludźmi i rzeczy, których udało mi się dokonać, nie zamieniłabym tego na nic innego. Byłam aktywna od zawsze. Od czasu studiów w Płocku zajmowałam się PR-em w edukacji i byłam dziennikarką. W Tuluzie, dokąd wyjechałam w 2000 roku, założyłam firmę konsultingową. Była to pierwsza z tego typu firma prywatna działająca jak izba handlowa. Gdy w 2004 roku Polska weszła do Unii Europejskiej, uznałam, że to właściwy moment na doradzanie polskim firmom wchodzącym na rynek francuski. Wraz ze specjalistami, których zaprosiłam do współpracy – prawnikami, księgowymi, doradcami podatkowi, ubezpieczycielami – robimy to do dzisiaj. W tym samym czasie stworzyłam w Tuluzie polską szkołę dla dzieci. Edukacja zawsze byłą dla mnie najważniejsza. Ten projekt posłużył mi do zapoczątkowania kolejnego, dotyczącego relacji kobiet. Tak powstała sieć Polek we Francji.

Taką właśnie moc mają kobiety. I do tego pracujemy, nie tracąc zapału. Moje doświadczenie pracy w korporacji też jest tego przykładem. Zawsze pełniłam kilka różnych ról na raz. Kierowałam działem marketingu dla segmentu klejów przemysłowych do produkcji książek, jednocześnie będąc jedną z trzech osób odpowiedzialnych za wprowadzenie na rynek europejski lakierów UV. Wcześniej w innej międzynarodowej grupie kapitałowej byłam dyrektorką Zasobów Ludzkich na Francję. W tym czasie prowadziłam proces restrukturyzacji lokalnych oddziałów i wraz z pozostałymi członkami zarządu odpowiedzialna byłam za sprzedaż czterech należących do grupy spółek. My, kobiety lubimy różnorodność. Jesteśmy wtedy bardziej efektywne.

Mamy to we krwi. Dzięki temu prężniej wychodzimy naprzeciw wyzwaniom, zadaniom czy problemom. Świat tego potrzebuje. To jest wartość dodana, której powinno dać się w biznesie więcej miejsca. Moje 20-letnie doświadczenie, jak i twój przykład wskazują, że we Francji współpraca kobiet i mężczyzn jest dużo bardziej widoczna niż w Polsce. U nas kobiety postrzegane są jako element układanki, ale nie one decydują. To powinno się zmienić.

Trzeba zacząć od fundamentów, czyli naszych mikroświatów: rodziny, szkoły, uniwersytetu, wspólnot i tam rozpocząć budowanie nowych wzorców, gdzie kobieta jest obecna jako równorzędna partnerka. Nasze światy, żeński i męski, są tak różne, że powinniśmy w działaniach współgrać i współtworzyć. Historia i aktualne wydarzenia pokazują, że jest to potrzebne bardziej niż kiedykolwiek.

Statystyki dowodzą, że rola kobiet zaczyna być doceniana. Niestety powoli. Zaledwie co piąta osoba w zarządach pomorskich spółek to kobiety. Chcemy i potrzebujemy kompetentnych kobiet w zespołach, zarządach, na kluczowych stanowiskach, które ramię w ramię z mężczyznami będą zmieniały świat na lepszy.

I jak potwierdzają badania – osiągając lepsze wyniki finansowe. W pojedynkę mężczyźni mogą pójść szybciej, ale z kompetentnym damsko-męskim zespołem znacznie dalej.

  • Beata Koniarska: ekspertka rynków europejskich; pomysłodawczyni i partner w Grow Global; właścicielka i dyrektorka zarządzająca w bConnect presents VirtualExpoGroup; wiceprezeska Pracodawców Pomorza
  • Aldona Długokięcka-Kałuża: ekspertka rynku francuskiego i właścicielka w Kaluza Consulting; Ambasadorka francuskiego miasta Tuluza w Polsce
  • Fot. Maurycy Śmierzchalski

Poprzedni artykuł

Beata Tokarczyk: Być kobietą, być kobietą...

Następny artykuł

Dominika Peszel-Paixão: Bohaterki

powiązane artykuły
Total
0
Share