Swoje relacje układam od ponad 30 lat. Służbowo, bo z rodziną znacznie dłużej. Życie nauczyło mnie kilku ważnych kwestii: po pierwsze – najważniejsza jest relacja z samym sobą. To najważniejsza relacja, którą należy poukładać i im szybciej to zrobimy – tym szczęśliwszymi ludźmi będziemy.
Po drugie – musimy wiedzieć, że bezpośredni wpływ mamy tylko i wyłącznie na siebie. Pośrednio i owszem, możemy powodować, że ludzie coś zrobią, zachowają się w konkretny, oczekiwany sposób, ale warto pamiętać, że nie mamy bezpośredni wpływ mamy wyłącznie na siebie. A po trzecie – zawsze dobrze otaczać się ludźmi, z którymi jest nam po drodze. Z takimi, którzy wnoszą coś do naszego życia, uczą nas czegoś. Dobrze jest robić regularne porządki: usuwać ze znajomych w social mediach, tych, którzy niosą „złą karmę”, czyli ludzi zawistnych, kłamliwych, wysyłających negatywną energię. W sieciowej przestrzeni jest to nawet łatwe. Sytuacja komplikuje się, gdy spotykamy takie osoby w swojej pracy… Radzę ich unikać. Jeśli to niemożliwe – najzdrowiej zmienić pracę. Wiem, wiem… Pisze się łatwo – trudniej wykonać. Jednak życie mamy tylko jedno, dlatego nie warto go marnować na złe i negatywne relacje.
Czasami warto zadbać o siebie – „rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady”, nawet jeśli Bieszczadami ma być wieś na Kaszubach, mała miejscowość na Podlasiu. Najważniejsze, aby słuchać siebie. Jeśli jesteś „wielkomiejskim zwierzęciem” – zostań w dużym mieście – to miejsce dla Ciebie. Zapewne potrzebujesz ruchu, zgiełku, bodźców i dynamiki działania. Jak czujesz, że duże miasto to Twoje miejsce na ziemi- zostań tam. A jeśli wolisz spokój – poszukaj miejsca dla siebie w urokliwym, cichym zakątku…
Bo najważniejsze to wsłuchiwanie się w siebie. Warto postępować w taki sposób, aby nasze wewnętrzne „ja” czuło się jak najlepiej. Jeśli będziesz szczęśliwy, osoby w Twoim bliskim otoczeniu oraz te, z którymi układasz relacje – również będą szczęśliwe. Dokładnie w ten sposób postąpiłam. Przebyłam długą i krętą drogę, aby znaleźć się w miejscu w którym jestem. Dotarłam do etapu w którym nie muszę, a mogę. Pomagam innym w naturalny sposób odzyskiwać równowagę fizyczną i psychiczną. Pomagam uporać się z wieloma chorobami. Dotyczy to także dzieci. Dzieci z ADHD, autyzmem, zespołem Aspergera czy też zespołem Downa. Założyłam klinikę, w której wspomagamy leczenie tlenem bardzo wielu schorzeń i każdy klient, który wychodzi z kliniki jest naszym sukcesem, który sprawia, że jestem szczęśliwa.
Właśnie dlatego warto wsłuchać się w siebie.
Beata Tokarczyk