Gorąca krew

Wczesne przedpołudnie. Ostatni odcinek drogi do Barczewa jest jak czarna wstęga na złotym tle. Wokół tylko lasy i pola nad którymi unosi się jesienna mgła. Popielata i gęsta – osiada na przydrożnych kapliczkach i dachach. Jednym z nim jest ten należący do Ośrodka Jeździeckiego Ekwador.

W restauracji ośrodka czeka na mnie Robert – właściciel obiektu. Na pierwszy rzut oka wydaje się dość nieufny. Cóż, będzie ciężko – pomyślałem…. Siadamy przy stoliku z widokiem na halę. Mam szczęście – właśnie trwa trening. Możemy zatem rozmawiać o historiach, które w pewnym sensie dzieją się na naszych oczach. Są jak performance, który ożywia treść. Aura lokalu również sprzyja. Rustykalizm połączony ze współczesną elegancją i rozpalony kominek tworzą dogodną przestrzeń do rozmowy o czymś więcej niż biznes.

Byle nie o biznesie

Chcesz pisać o biznesie? Pisz o pasji… Bez pasji nie ma biznesu – wypala już na początku rozmowy Robert. I wprawia mnie w niemały dylemat, bo historia najbardziej profesjonalnego ośrodka jeździeckiego na północy kraju musi być co najmniej intrygująca. Tego rodzaju sukces wymaga nie tylko wielu poświęceń, ale również praktycznej wiedzy oraz swego rodzaju intuicji. Nie jestem gościem, który zakłada krawat i siedzi godzinami w szklanym gabinecie, popijając espresso – zaznacza Robert. Praktycznie od rana do wieczora mam kontakt z końmi. Mój zwykły dzień polega na krążeniu od stajni do hali i na odwrót. Wyrzucam gnój i uczestniczę w Mistrzostwach Polski – uśmiecha się.

Z każdą minutą drzwi restauracji otwierają się częściej. W lokalu robi się gwarniej, natężenie rozmów rośnie. Temat może być tylko jeden – konie. I temat ten – odmienia się przez wiele języków – niemiecki, litewski, łotewski… Odnoszę wrażenie, że wszyscy tu znają się doskonale. Widzisz tego starszego gościa przy oknie? – pyta półszeptem Robert. To olimpijczyk i wielokrotny uczestnik Mistrzostw Polski w jeździectwie. Odwiedza nas praktycznie codziennie. Tacy ludzie są bezcenni. Ich wiedza i doświadczenie to olbrzymia inspiracja dla młodzieży, która tutaj trenuje – dodaje.

A takich autorytetów jest w Barczewie znacznie więcej. Łączy ich jedno – pasja do koni. I nie chodzi tu tylko o wymiar sportowy i profesjonalizm, który jest dla Roberta cholernie ważny. Jedna z nielicznych w tej części Europy – ogrzewanych hal, wykwalifikowana kadra i wybitne konie – to tylko część aspektów składających się na fachowość. Kluczem pozostają jednak żywe emocje, które są przekazywane z pokolenia na pokolenie. W przypadku mojego rozmówcy – punktem zapalnym był jego dziadek. Można powiedzieć, że był moim mentorem. Zaszczepił we mnie miłość do koni – opowiada właściciel ośrodka.

Konie towarzyszyły mi praktycznie od urodzenia. Dziadek woził mnie bryczką zanim nauczyłem się chodzić. Z pasji, którą otrzymałem w schedzie zrodziła się pokrewna, czyli jeździectwo – kontynuuje. Moje podejście do koni zmieniało się na przestrzeni lat. Kiedyś była to bryczka, później galop po warmińskich lasach, a teraz… Hm. Myślę, że praca – ciężka praca z końmi, które przygotowuję do największych wyzwań sportowych. Tego typu praca to nie tylko przygotowania pod kątem fizycznym, ale także fascynujące poszukiwanie porozumienia z koniem, tak, aby jeździec i koń stali się jednym organizmem – dodaje barczewianin.

Szersza perspektywa

Robert Hestkowski jest jednym z nielicznych właścicieli ośrodków jeździeckich, którzy czynnie uprawiają ten sport. Jak twierdzi – jego perspektywa spojrzenia na tę dyscyplinę oraz działania biznesowe jest dzięki temu szersza. Owa perspektywa poza trybunami dotyczy także boksu i siodła. Ośrodek Jeździecki Ekwador jeszcze w 2000. roku był niewielką stajenką. Dziś jest to rozbudowana stajnia na 250 koni, restauracja z bazą noclegową, dwie kryte ujeżdżalnie i cztery zewnętrzne place na których odbywają się imprezy o zasięgu regionalnym, ogólnopolskim oraz międzynarodowym. Szeroka infrastruktura ośrodka, atrakcyjna lokalizacja i malownicze pejzaże sprawiają, że Barczewo przyciąga miłośników koni z kraju i spoza jego granic.

Właściciel okazałego dobytku osiągnął wiele zarówno w wymiarze jeździeckim, jak i biznesowym. Bynajmniej nie zamierza spoczywać na laurach. Obecnie przygotowuję konia, który pozwoli mi wziąć udział w Mistrzostwach Polski. Poza tym próbuję zaszczepić tę pasję w młodych osobach. Mamy do dyspozycji ponad dwadzieścia koni rekreacyjnych – połowa z nich to konie z wybitnymi sukcesami sportowymi – wylicza Robert. Dziś są na wczesnej emeryturze, ale dzięki doświadczeniu i świetnej kondycji znakomicie współpracują z dzieciakami rozpoczynającymi swoją karierę w jeździectwie i skokach przez przeszkody.

Robert nie rozwodzi się w tematach związanych karierą sportową, choć gablota znajdująca się naprzeciwko naszego stolika mieni się blaskiem pucharów oraz medali. Twarz mojego rozmówcy ożywia się w chwili, gdy zaczyna opowiadać o młodzieży. Praktycznie nie odrywa wzroku od szyby za którą trenują dzieciaki. Wnikliwie obserwuje każdy ruch koni i młodych adeptów jeździectwa. Odnoszę wrażenie, że jego wzrok w ułamku sekundy potrafi wyłapać nieodpowiednie ułożenie mięśnia podczas skoku. Zna swoje konie na wylot. O każdym z nich mógłby opowiedzieć odrębną historię układu limfatycznego, stanu emocjonalnego, a nawet różnic mimicznych…

Jeden na tysiąc

Koniowi nie ufa się z gruntu. Nie można mieć pewności, że koń przeciągnie nas na drugą stronę. Sam wielokrotnie byłem połamany w wyniku wypadków. I wiesz co jest najpiękniejsze? Że trafia się koń jeden na tysiąc, który wyciąga z opresji. Ale tylko wtedy, gdy na to zasłużysz – zaczyna kolejną opowieść. Czy trudno jest wrócić po ciężkiej kontuzji spowodowanej upadkiem? – pytam. Nie znam jeźdźca, który by nie powrócił bez względu na zaawansowanie kontuzji. To pasja wysoce zakaźna i śmiertelna – uśmiecha się Hestkowski.

Zrozumienie emocji konia jest procesem szalenie skomplikowanym i długotrwałym. Różnice wynikające z rezultatów osiąganych na najwyższym poziomie dotyczą mentalności – zarówno konia, jak i jeźdźca. Nić porozumienia pomiędzy tymi dwiema istotami jest wyznacznikiem sukcesu lub przyczyną porażki. Niemniej – łatwiej zrozumieć tytułowe zwierzęta niż ludzi. Owszem, jednym i drugim bezpieczniej nie ufać. Jedni i drudzy są nieprzewidywalni. Ale konie, pomimo swych narowistości – wyzbyte są nienawiści i zakłamań.

W środowisku mówi się, że trudny koń przekazuje najwięcej. W stajniach Ośrodka Jeździeckiego Ekwador zdarzają się konie trudne – gorącokrwiste. I tylko gorąca krew jeźdźca – metafora jego pasji jest w stanie stworzyć magiczną więź łączącą obie istoty. Więź, która staje się obrazem jedynej w swoim rodzaju harmonii.

tekst: Mateusz Marciniak

Poprzedni artykuł

Mamy to! Specjalna edycja magazynu WARTO!

Następny artykuł

Shinrin yoku. Moc z natury

powiązane artykuły
Total
0
Share